Siedzibę Ruchu odwiedzili przedstawiciele belgijskiej firmy zainteresowanej 14-krotnymi mistrzami Polski. Spotkanie z potencjalnym inwestorem od dłuższego czasu awizowane było przez byłego wiceprezesa Niebieskich, Marcina Waszczuka. Delegacja z Belgii stawiła się w Chorzowie w poprzednim tygodniu. Choć temat jest poważniejszy niż pierwotnie mogło się wydawać, na miejscu kibiców Ruchu i tak nie robilibyśmy sobie większych nadziei - pisze dziennik "Sport".
Jeśli do czegoś miałoby dojść, prawdopodobnie chodziłoby o wykup dwóch największych prywatnych udziałowców klubu - Zdzisława Bika i Aleksandra Kurczyka. Jak podaje portal sportslaski.pl, każdy z nich swe akcje wycenił na około 5 milionów złotych. W kontekście klubu na poziomie rozgrywkowym nr 4, zadłużonego, o dość skomplikowanej strukturze właścicielskiej i bez perspektyw na nowy stadion, brzmi to wszystko abstrakcyjnie. Kolejne spotkanie z belgijskim podmiotem ma odbyć się jeszcze w tym roku.
W Chorzowie wciąż trwa walka o płynność finansową względem zawodników czy pracowników klubu. Piłkarze Ruchu od października, kiedy to zostały wyczyszczone względem nich wszystkie zaległości, nie mają większych powodów do narzekania. Klubowi wydatnie pomogła umowa na promocję miasta przez sport, na mocy której w drugiej połowie tego roku mógł co miesiąc liczyć na kilkusettysięczny zastrzyk. W budżecie Chorzowa na 2019 rok zarezerwowano na ten cel 4 miliony złotych. Rok 2020 tak obfity już nie będzie. W projekcie budżetu na promocję miasta przez sport zapisano 2 miliony złotych. Klamka oczywiście jeszcze definitywnie nie zapadła. Istnieje też pomysł, by miasto za tę kwotę po prostu objęło kolejne udziały w Ruchu, co - po pierwsze - zwiększyłoby wpływ do klubu (środki na promocję - 4 czy 2 miliony - to kwoty brutto), a po drugie - zwalniałoby go z obowiązku wykonywania mnóstwa świadczeń promocyjnych, z których skrupulatnie trzeba się potem rozliczać. Dotacja z miasta w formie wykupu akcji po prostu ułatwiłaby Niebieskim życie.
W klubie szukają przychodów i oszczędności. Odbije się to też na działaniu akademii, co zaawizował prezes Seweryn Siemianowski. - Trzeba jasno powiedzieć, że akademia nie jest stabilna i niezależna finansowo. Nie powiem, że jest na garnuszku Ruchu, bo byłaby to przesada, ale na razie trzeba ją dofinansowywać. Mam nadzieję, że w niedługim czasie to się zmieni. Niestety, od stycznia będziemy musieli delikatnie podnieść składkę - do 100 złotych. Myślę, że jest to do przełknięcia przez rodziców, bo chcemy ulepszyć naszą ofertę o kilka pozycji. Aby poprawić finanse, uruchomimy składki w juniorach młodszych, a od przyszłego sezonu również w starszych. Wszystko to musi nastąpić, aby budżet akademii zaczął się spinać - zapowiedział prezes Ruchu.
źródło: Sport