Sympatycy chorzowskiego Ruchu nie podjęli decyzji o zawieszeniu bojkotu. Mają też żal do miasta o milczenie.
Kibice Niebieskich negocjują warunki powrotu na trybuny stadionu przy ulicy Cichej z prywatnymi akcjonariuszami Ruchu, czyli Zdzisławem Bikiem i Aleksandrem Kurczykiem. Fani stawiają do spełnienia szereg warunków, m.in. całkowite wyrównanie zaległości wobec zawodników czy trenerów III-ligowej drużyny, tak dobrze spisującej się w ostatnich tygodniach.
Stan "zimnej wojny" jest za to z trzecim dużym udziałowcem, czyli miastem. Kość niezgody to jednak nie klub, a stadion. 5 września podczas manifestacji kibiców prezydent Andrzej Kotala zapowiedział: - Jesteśmy na finiszu, mamy dwa tygodnie opóźnienia. Mamy skompletowane wszystkie dokumenty i jesteśmy gotowi do ogłoszenia przetargu na generalnego wykonawcę. 12 września na sesji rady miasta będziemy analizować możliwości finansowania budowy stadionu.
Minęły już ponad trzy tygodnie, odbyły się dwa posiedzenia rady miasta. Ani 12 września, ani wczoraj, nikt nie zająknął się nawet o stadionie. W mieście unika się tego tematu. "Tak się zastanawiam, gdzie jest Andrzej? Jakie dalsze kroki w sprawie stadionu? Czemu nie ma informacji na temat kolejnej komisji przetargowej? Skoro mamy dwa tygodnie opóźnienia, to dlaczego nie ma jeszcze rozpisanego przetargu na generalnego wykonawcę? My stadionu nie odpuszczamy" - napisał w internecie Szymon Michałek, przedstawiciel kibiców w komisji przetargowej.
źródło: Sport