Za Ruchem udany weekend. Efektowna wygrana w trzeciej lidze. Dobrze zorganizowany i chwalony turniej im. Gerarda Cieślika. Sportowo jest więc na plus, ale organizacyjnie wciąż wiele do zrobienia.
- Pieniądze z miasta są dziś dla Ruchu Chorzów kluczowe. Mieliśmy bardzo dobre relacje i nagle... coś pękło - mówi Marcin Waszczuk, wiceprezes klubu z Cichej, który udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej Katowice". Prezentujemy wybrane fragmenty.
Klub jest na garnuszku miasta, a wpłata kolejnej transzy za promocję się opóźnia.
Marcin Waszczuk: - Wydeptałem głębokie ścieżki do miasta i akcjonariuszy. Proszę o te środki, które były wynegocjowane już wcześniej, a teraz przyszedł czas na realizację umów. Pieniądze z miasta są dla klubu kluczowe. Nasza współpraca układała się bardzo dobrze. Pierwsza transza trafiła na konto klubu. Mieliśmy bardzo dobre relacje i nagle... coś pękło. Dwa tygodnie temu coś się zepsuło.
Uważam, że miało to związek z manifestacją kibiców, którzy domagają się budowy stadionu. Sam też usłyszałem z tego powodu parę cierpkich słów. Właśnie dlatego, że stanąłem razem z kibicami. Uprzedzałem jednak wszystkich, także władze miasta, że stadion to absolutnie warunek numer jeden odbudowy silnego Ruchu. Że bez nowego stadionu ten klub nie ma racji bytu. Jeżeli kibice zorganizowaliby kolejną manifestację w tej sprawie, to znowu bym ich poparł.
Co pan zamierza zrobić, żeby wrócić do dobrych relacji z miastem?
- Nawet w najlepszej rodzinie zdarza się, że mąż i żona się posprzeczają. Trzeba się przeprosić. Czasem zrobić krok w tył, a na koniec podać sobie ręce. Ruch wywiązuje się planu, który przewiduje umowa o promocji miasta. Nasi pracownicy stają na głowie, żeby wszystko z naszej strony było rzetelne i dobrej jakości. Wierzę, że władze Chorzowa to doceniają. Czeka nas kolejne spotkanie w tej sprawie, które powinno wiele w tej kwestii wyjaśnić.
źródło: Gazeta Wyborcza Katowice