Z dwóch wyjazdów - do Bielska-Białej i Zabrza - Niebiescy dostarczyli na Cichą 4 punkty, a dziś będą chcieli wygrać z Piastem Żmigród i pożegnać się ze strefą spadkową.
- W ostatnich spotkaniach odbiliśmy się po tym nieudanym początku sezonu. Ostrzegałem jednak przed pierwszymi kolejkami, że zespołu nie tworzy się w miesiąc. Nie graliśmy źle, ale najważniejsze zawsze są punkty, a tych brakowało. Ostatnie dwa mecze stanowiły dla nas połączenie niezłej gry i punktowania. Teraz wracamy na swój stadion, na dobre boisko, na którym fajnie się czujemy. Chcemy zainkasować trzy punkty i tylko to nas interesuje - mówi Tomasz Podgórski w rozmowie ze "Sportem".
To nie jest łatwy czas dla Niebieskich. W poprzednim tygodniu wiceprezes Marcin Waszczuk deklarował, że zaległości względem zawodników zostaną zredukowane do zera dzięki transzy z miasta za sierpniowe świadczenia promocyjne. Ta jednak do klubu nie wpłynęła (miasto na opłacenie faktury ma 30 dni), a w międzyczasie prezydent Andrzej Kotala miał przyznać, że jest skłonny zrezygnować z walki o postawienie na nogi spółki akcyjnej, która dziś prowadzi Ruch. Ta polityczna rozgrywka odbija się teraz na klubie. Zawodnicy są już wręcz przyzwyczajeni, że uwerturą do uzyskania jakichkolwiek pieniędzy jest złożenie wezwania do zapłaty w formie dokumentu.
- Każdy stara się walczyć o swoje pieniądze. Wiceprezes Waszczuk czy pracownicy to rozumieją. Jesteśmy dość cierpliwi, ale od tego tematu w szatni nie da się uciec. Jako doświadczony zawodnik, w trakcie gry czy treningu jestem w stanie się wyłączyć, ale nie wejdę do głowy każdego z chłopaków. Nie wiem, kto i jak reaguje. Mówiłem w szatni, że z tygodnia na tydzień w Ruchu nie nastanie normalność, ale pójdziemy w dobrą stronę. Minął jednak miesiąc i mamy spory zgrzyt. Nie ma co ukrywać, że ta sytuacja - dyplomatycznie to ujmując - nam nie pomaga. Wiele rzeczy jest niezależnych od klubu, pracowników, nawet od zarządu. Dochodzą nas głosy o opieszałości miasta w przelaniu transzy środków za promocję. Czekamy, aż się to wyjaśni - wzdycha "Podgór".
33-latek nie zapomina też o ciążących na Ruchu długach licencyjnych, które muszą zostać spłacone do końca września, bo w innym razie klubowi grozić może nawet wykluczenie z III-ligowych rozgrywek. - Skoro już przystąpiliśmy do tego sezonu, to nie wierzę, że to się tak skończy. Może na zewnątrz tego nie widać, ale tu naprawdę zaczyna zawiązywać się kolektyw. Szkoda by było, gdyby na przełomie października i listopada każdy tylko myślał, gdzie by tu z Ruchu uciec. W poprzednich sezonach wietrzenie szatni nie pomagało, brakowało stabilizacji. Trzeba jej zaznać, by w perspektywie dwóch czy trzech lat móc walczyć o wyższe cele - deklaruje Tomasz Podgórski.
źródło: Sport