- Już w poprzedniej kadencji zwracałem uwagę, że miasto udzielając znacznego wsparcia dla klubu, nie ma żadnej kontroli. Nie jestem specem od zarządzania, więc trudno mi powiedzieć, jak to powinno wyglądać, ale nie może być sytuacji, że miasto "inwestuje" w klub kolejne miliony publicznych pieniędzy i nie kontroluje tego, co się w klubie dzieje - mówi
Jacek Nowak, radny Chorzowa, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport". Prezentujemy wybrane przez nas fragmenty.
Prezydent Andrzej Kotala mówi, że wprowadzone przez rząd zmiany podatkowe znacząco uszczuplą budżet Chorzowa. 13 sierpnia padła kwota 30 mln zł, 5 września - już 40 mln zł. Ma wpłynąć to na wiele miejskich inwestycji, w tym budowę nowego stadionu. Co pan na to?
Jacek Nowak: - Retoryka prezydenta Kotali od dłuższego czasu wpisuje się w kampanię wyborczą PO. Dziwi mnie, jak partia o poglądach liberalnych może narzekać na obniżkę podatków. Przez ostatnie lata wpływy do budżetu miasta wynikające z udziału gminy w podatku PIT systematycznie wzrastały, co wynikało zarówno ze wzrostu płac, jak i spadku bezrobocia. Dziś sytuacja gospodarcza pozwala na obniżkę podatków i - wbrew temu, co głosi prezydent - ciężar tej operacji w głównej mierze odbije się na budżecie państwa, bo to tam trafia podatek PIT. Do budżetu gminy spływa jedynie pewna jego część. Ponieważ prezydent straszy nas olbrzymimi i z dnia na dzień rosnącymi kwotami, wystosowałem interpelację z prośbą o wskazanie, jak kwoty te zostały obliczone. Niestety, do dnia dzisiejszego nie uzyskałem odpowiedzi. Wniosek może być jeden - gdyby te kwoty zostały obliczone, lub chociaż oszacowane, to prezydent wskazałby, jak do nich doszedł. Dlatego właśnie uważam, że to kampania wyborcza, a nie merytoryczne rozważania nad budżetem.
Czy - zważywszy na wieloletnie deklaracje płynące z Urzędu Miasta, trwające procedury, prace komisji przetargowej i skompletowanie dokumentacji projektowej - nowy stadion w Chorzowie powinien powstać?
- Jeszcze kilka lat temu wraz z kolegami z Prawa i Sprawiedliwości twardo stałem na stanowisku, że stadion, który jest własnością miasta, należy budować, zaś byłem zdecydowanie sceptyczny do przekazywania lekką ręką pieniędzy z budżetu na niejasne operacje finansowe ówczesnych władz klubu. Ostrzegałem, że w mojej ocenie pieniądze te nie doprowadzą do trwałej poprawy sytuacji finansowej Ruchu, a my jako gmina nie mamy realnej kontroli nad tym, jak będą one wydawane. Dziś jesteśmy w zupełnie innej sytuacji. Z jednej strony koszt stadionu zdecydowanie wzrósł, z drugiej Ruch zaliczył serię spadków. Obecnie nie ma dobrej decyzji - bez nowego stadionu szanse na powrót Ruchu do ekstraklasy są mało realne, choć oczywiście sam nowy stadion niczego nie gwarantuje. Z drugiej strony, wydanie olbrzymiej kwoty - moim zdaniem na poziomie 180 milionów - to wielki wydatek dla gminy i na wiele lat ograniczy możliwości inwestycyjne miasta. Kwota, o której mówię, wynika z porównania do ostatniego przetargu zorganizowanego na stadion o podobnych parametrach w Płocku. Jakakolwiek decyzja zapadnie, to zaważy ona na przyszłości zarówno klubu, jak i miasta. Dlatego uważam, że w tej sprawie powinni wypowiedzieć się wszyscy mieszkańcy Chorzowa w referendum. Ale to tylko moje prywatne zdanie - nie stanowisko klubu radnych PiS, bo są wśród nas także osoby, które nadal zdecydowanie opowiadają się za budową.
(...)
Jak zapatruje się pan na niedawną manifestację kibiców domagających się stadionu?
- Na manifestacji nie byłem - miałem w tym czasie inne obowiązki, ale oglądałem fragmenty relacji w internecie. Każda forma aktywności społeczności lokalnej mnie cieszy - zwłaszcza, jeśli pomimo emocji przebiega w sposób spokojny. Wiele osób obawiało się, że emocje wezmą górę i dojdzie do awantury. Cieszę się, że organizatorom udało się to sprawnie przeprowadzić. Dziwi mnie postawa prezydenta Kotali - wprawdzie za plus należy uznać, że przybył na spotkanie, lecz oskarżanie kibiców i organizatorów o to, że ich działania mają pobudki polityczne, jest co najmniej śmieszne.
(...)
Czy nie uważa pan za porażkę całego chorzowskiego społeczeństwa, że jeden z jego symboli, czyli Ruch, popadł w taki niebyt i znalazł się na największym zakręcie w swojej blisko 100-letniej historii?
- Nie jestem wielkim kibicem sportowym, może dlatego patrzę na ten problem nieco z boku i z mniejszymi emocjami. Bardzo interesuję się jednak historią naszego miasta, zbieram widokówki i różne pamiątki. Wiem, jakie miejsce Ruch zajmuje w historii naszego miasta i regionu; jak ważnym symbolem jest dla Chorzowa. Dlatego bardzo bym chciał, by Ruch wyszedł na prostą, a na kolejną okrągłą rocznicę np. 110-lecie, ponownie zagościł w ekstraklasie. Aby takie marzenie mogło się spełnić, potrzebna jest mądra współpraca i zaangażowanie zawodników, działaczy, współwłaścicieli i kibiców. Bez tego Ruch pozostanie jedynie wspomnieniem na kartach historii naszego miasta.
źródło: Sport