Szymon Michałek coraz bliżej fotela prezesa Niebieskich. Sytuacja klubu z dnia na dzień staje się jednak trudniejsza, z drużyny ubywa zawodników, a nie wiadomo, co z kontraktowaniem ich następców - pisze dziennik "Sport".
- Wygląda na to, że jest wola wszystkich stron, bym objął fotel prezesa Ruchu – poinformował wczoraj Szymon Michałek. Popierany przez kibiców kandydat na nowego sternika Niebieskich, przy Cichej kojarzony z rolą gospodarza sektora rodzinnego, w poniedziałkowy ranek spotkał się z przedstawicielami dwóch najważniejszych akcjonariuszy, czyli Zdzisławem Bikiem (prezesem grupy kapitałowej Fasing, powiązanej ze spółką Carbonex) i wiceprezydentem miasta Marcinem Michalikiem. Dziś rozmowy mają być kontynuowane, a dołączyć powinien również trzeci udziałowiec, czyli Aleksander Kurczyk. Początek: około południa w Urzędzie Miasta.
Michałek - absolwent Akademii Ekonomicznej oraz chorzowskiej WSB, na której ukończył studia MBA, od 11 lat pracujący w międzynarodowych korporacjach - obejmie stanowisko prezesa tylko pod pewnymi warunkami. Potrzebuje spisanych oficjalnie gwarancji finansowania Ruchu przez największych udziałowców, co uważa za niezbędne, by skonstruować budżet. Według Bika powinien on na przyszły sezon wynieść około 3 milionów złotych "netto" - czyli nie wliczając w tę kwotę zobowiązań. Niemałych. Klub jest w coraz bardziej dramatycznej sytuacji. "Na już" potrzebuje co najmniej 1,2 mln zł. Około 780 tysięcy wynoszą długi, których deklaracja spłacenia do końca lipca była warunkiem przyznania licencji na trzecią ligę. Z kolei około 400 tys. to wysokość kwartalnej raty układu sądowego z wierzycielami. Konieczność jej uregulowania przypadała na koniec czerwca. Już w styczniu zdarzyło się jednak tak, że chorzowscy działacze prolongowali ten termin o kilka dni. Teraz miejsce ma zapewne coś podobnego.
Światełkiem w tunelu są 4 mln zł, które mają spłynąć do klubu z tytułu promocji miasta przez sport. Po pierwsze jednak - nie stanie się to rzecz jasna w jednej transzy. Po drugie - mimo rozstrzygniętego przetargu umowa z klubem nie została jeszcze podpisana. Po trzecie zaś - nie można zapomnieć, że nie jest to darowizna, a środki płacone za konkretne promocyjno-marketingowe usługi. By wystawić pierwszą fakturę, Ruch musi wywiązać się z początkowej części tego promocyjnego planu, a to wymaga pewnych działań i inwestycji, na które środków w tej chwili nie ma. Aby coś wyjąć (z miasta), najpierw ktoś - w imieniu klubu - musi włożyć. I tego kogoś trzeba znaleźć. Pamiętajmy, że do końca roku Ruch musi uregulować poza tym jeszcze wrześniową i grudniową ratę układu (łącznie 800 tys.), no i zwrócić miastu 2 mln zł pożyczone zimą.
Jednym z pierwszych zadań Michałka - jeszcze przed objęciem prezesury - powinno być ustalenie warunków umowy porozumienia między klubem, miastem a Carbonexem, zawartej zimą. Kibicom w trybie informacji publicznej dokonać się tego nie udało. Zimą podawano, że kwota wpompowana w Ruch przez miasto musi zostać wyrównana dochodami klubu oraz wkładem Carbonexu. Jeśli do końca roku miasto wesprze Niebieskich czterema milionami, to siedmiocyfrową sumę powinien zatem wysupłać też Carbonex. A to dawałoby nowemu prezesowi pewien komfort - tyle że tryb przypuszczający musi tu zostać zamieniony na oznajmiający, a do tego trzeba dobrej woli udziałowców, a nie atmosfery nieustannej intrygi.
Ta niepewność jutra - rezygnacja Michałka z ubiegania się o fotel prezesa skutkować może nawet ogłoszeniem przez grupy kibicowskie bojkotu - fatalnie wpływa na proces budowy drużyny na III ligę. Trener Łukasz Bereta ma związane ręce, bo w obliczu braku decyzyjnych osób na razie trudno mu prowadzić z zawodnikami konkretne rozmowy dot. ich bytności przy Cichej. W sobotę odbył się sławetny niemalże test-mecz dla kandydatów, którzy wysłali swoje CV. Zagrało 27 zawodników, spotkanie rozegrane systemem 3 razy 30 minut skończyło się wynikiem 3:0 dla jednej z drużyn. Ktoś w oko sztabowi szkoleniowemu wpadł - choćby napastnik, autor dwóch goli - ale na efekty trzeba zaczekać.
Jeśli wokół drużyny dzieje się coś wiążącego, to są to odejścia. Po spadku z II ligi z Cichą pożegnało się już dziesięciu zawodników: Konrad Budek, Łukasz Wiech, Lukasz Duriska, Dominik Małkowski, Michał Walski, Patryk Sikora, Wojciech Kędziora, Pawło Miakhow, Robert Obst i Bartłomiej Wdowik. Wczoraj na trening nie wybiegł już także Paweł Mandrysz, którego kontrakt wygasł w niedzielę. Ważnych umów nie mają także Piotr Giel i Tomasz Podgórski. Jeszcze pojawiają się na zajęciach, chcą zostać w Chorzowie, ale nie zamierzają też czekać w nieskończoność.
źródło:
Sport