Po ponad trzymiesięcznej przerwie "Niebieska Szarańcza" powróciła na szlak wyjazdowy. Tym razem celem było miasto kibiców Widzewa czyli Bełchatów i stadion tamtejszego GKS-u.
Zbiórka na wyjazd została zaplanowana na godz. 12:00 przy Cichej 6, skąd po około 45 minutach wyruszyło pięć autokarów. Warto dodać, że o tej samej porze odbyła się zbiórka fanów Ruchu, którzy nie załapali się na bilety na mecz Ruchu i postanowili wesprzeć Elanę w Rybniku. Na spotkaniu z ROW-em stawiło się około
80 kibiców Niebieskich.
Podróż do Bełchatowa spokojna. Na sektor gości wszyscy wyjazdowicze -
415 osób - weszli około 15. minuty meczu i dopiero wtedy ruszył doping dla Ruchu. Mimo złego wyniku było dosyć solidnie. Na płocie zawisły tego dnia trzy flagi - "Ruch Chorzów", "Śp. Herman" oraz wyjazdowa fana Niebieskich Katowic.
W drugiej połowie grupa "Ultras Niebiescy" zaprezentowała oprawę. Na płocie został wywieszony transparent z hasłem "Mimo losu przeciwności zawsze w gotowości", a na sektorze pojawiły się machajki i pirotechnika. Po prezentacji ultrasi wprowadzili nowa piosenkę, która szybko się przyjęła i rozruszała sektor. W dopingu chodzi właśnie o to, żeby wszystkich nakręcał, bo wtedy pokazujemy prawdziwą siłę.
Po przegranym spotkaniu piłkarze podeszli pod płot zbić piątki i przy okazji usłyszeli piosenkę "czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham cię, w moim sercu jest Ruch...".
Opuszczenie stadionu odbywało się w bardzo mozolnym tempie, bo dzielna policja ubzdurała sobie, że zrobi każdemu z osobna zdjęcie, by wyłapać osoby, które odpaliły pirotechnikę. Około półtorej godziny po zakończonym spotkaniu 5 autokarów ruszyło w stronę Chorzowa i dojechało do niego bez żadnych atrakcji.
źródło: Niebiescy.pl