Nie wliczając młodych wychowanków klubu, po sezonie wygasną kontrakty dziewięciu zawodników Niebieskich, a przy Cichej chcą budować drużynę na okres dłuższy niż tylko kilka miesięcy - pisze dziennik "Sport".
Na początku okresu przygotowawczego ówczesny dyrektor sportowy klubu, Krzysztof Ziętek, zastąpiony potem przez Marka Mandlę, mówił: - Nasze ruchy transferowe łączy jeden wspólny mianownik - zawodnik, który do nas trafia, nie przychodzi na pół roku, tylko na dłużej i ma to być piłkarz, który będzie w stanie pomóc nam w awansie do I ligi, bez względu na to, kiedy to nastąpi. A co do samego awansu, to nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zawodnik wychodzi na pierwszy wiosenny mecz z myślą, że już nie ma na to szans.
Pamiętając o tych słowach, kibice tym bardziej mogli dziwić się, dlaczego nie wszyscy zawodnicy, którzy trafili tej zimy do Chorzowa, zostali sprowadzeni definitywnie. Pięciu zakontraktowano, a dwóch - tylko wypożyczono. Mowa o stoperze Łukaszu Wiechu i prawym obrońcy Konradzie Budku. Ten pierwszy został pozyskany ze Śląska Wrocław, ten drugi (mimo że ostatnio występował w Zniczu Pruszków) - z Zagłębia Sosnowiec, które zresztą znacząco partycypować będzie w kosztach jego utrzymania. Jak jednak tego typu działania mają się do budowania czegoś na dłużej?
- W tej chwili to półroczne wypożyczenia, ale w umowach są różne zapisy; m.in. takie, które umożliwiają nam pozyskanie zawodników na stałe - zaznacza Marek Mandla, dyrektor sportowy Niebieskich.
Budek i Wiech nie są oczywiście jedynymi zawodnikami, których umowy z Ruchem wygasną po sezonie. W sierpniu - już w trakcie sezonu - z Rakowa Częstochowa wypożyczono Lukasza Duriszkę, a z GKS-u Tychy - Piotra Giela. Wtedy jednak trudno było kręcić nosem i mówić o długofalowości, bo wzmocnienie zespołu było potrzebą chwili. Ponadto, latem roczne umowy – z opcją ich przedłużenia o 12 miesięcy - podpisali Wojciech Kędziora i Tomasz Podgórski, a już po zakończeniu okienka na takiej samej zasadzie z Niebieskimi związali się Paweł Mandrysz i Ukrainiec Pawło Miakhow. Do grona zawodników, których kontrakty wkrótce wygasną, dorzucić też można kilku młodzieżowców – jak Bartosz Nowakowski czy Bartłomiej Kulejewski. 30 czerwca dobiegnie też końca umowa jednego z motorów napędowych drużyny - Michała Walskiego.
Jak widać, Ruch nie jest w komfortowym położeniu. Dobra wiosna może poskutkować tym, że część zawodników wypromuje się i otrzyma atrakcyjniejsze propozycje z innych klubów, co skomplikuje ewentualną walkę o I ligę na 100-lecie klubu. Z kolei jeśli runda będzie dla zespołu trenera Marka Wleciałowskiego nieudana, szatnię i tak trzeba będzie przewietrzyć. - Spokojnie. Na razie musimy uzbroić się w cierpliwość. Jest dopiero luty, a tych chłopaków na pewno będziemy mieli do końca czerwca. Jeszcze jest czas, by obie strony podjęły decyzję o ewentualnej dalszej współpracy - mówi Mandla.
źródło: Sport