Legendarni piłkarze Ruchu Chorzów z wielkim niepokojem patrzą na poczynania drużyny Niebieskich. Marian Ostafiński i Eugeniusz Lerch nie mogli uwierzyć w to, co wydarzyło się podczas meczu z Pogonią Siedlce, który odbył się w dniu 98. urodzin klubu.
- Uważam, że Fornalak nie jest winny tej katastrofie. Przegrać tyle, i to na dodatek z drużyną walczącą o utrzymanie, to wielki wstyd. Gdybym nie był w wojsku z chłopakiem z Siedlec, nie wiedziałbym nawet, gdzie to miasto leży - przekonuje Marian Ostafiński, były obrońca Ruchu. - Tej drużynie nie pomógłby nawet Jose Mourinho. To wina piłkarzy, którzy są nieudolni, słabi i nie radzą sobie nawet w pierwszej lidze. Oglądam mecze zaplecza ekstraklasy i poziom tych rozgrywek jest bardzo niski. Mimo to Ruch nie potrafi w tej słabej lidze zdobywać punktów. Niestety, spadnie z hukiem do drugiej ligi - prorokuje złoty medalista igrzysk olimpijskich z 1972 roku.
Inne zdanie ma Eugeniusz Lerch, legendarny napastnik Niebieskich. - W piątek zagrali na poziomie klasy okręgowej. Widziałem, że niektórzy kibice mieli łzy w oczach, tak przeżywali ten pogrom, ale w zespole są dobrzy piłkarze. Marcin Kowalczyk, Miłosz Przybecki czy Maciej Urbańczyk mają za sobą mecze w ekstraklasie, potrafią grać w piłkę. Ja też przeżyłem bardzo dotkliwą porażkę. W 1964 roku przegraliśmy w Bytomiu z Polonią 0:8, pisano i mówiono, że to był najczarniejszy dzień w historii Ruchu. W następnej kolejce... pokonaliśmy Legię 2:1. Oby zespół podniósł się, bo nigdy jeszcze Ruch nie spadł na trzeci poziom rozgrywkowy - mówi Lerch.
źródło: Przegląd Sportowy