Dariusz Banasik (trener Pogoni):
- Miło jest coś powiedzieć po takim meczu. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne spotkanie, bo wiemy, że drużyna Ruchu w tym roku gra dosyć dobrze. Przestrzegałem zawodników, że będzie to gatunkowo trudny mecz. Można powiedzieć, że wszystko nam się ułożyło. Byliśmy cierpliwi, realizowaliśmy taktykę, wyprowadzaliśmy fajne ataki, szybkie kontry. Już w pierwszej połowie można było coś strzelić, natomiast druga połowa to praktycznie koncert, naprawdę najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Bramki strzelone i wszystko bardzo dobrze funkcjonowało. Współczuję trochę gospodarzom, bo wiem, w jakiej są sytuacji. Przegrać u siebie w takich rozmiarach na pewno nie jest miło. Lepiej jednak przegrać raz 0:6 niż sześć razy po 0:1. Trzeba wyciągnąć wnioski i głowa do góry. Klub z tak wielkimi tradycjami może się jeszcze utrzymać w pierwszej lidze.
Dzisiaj byliśmy zdecydowanie lepsi, zasłużenie wygraliśmy i trzeba podziękować zawodnikom. Chcę też podziękować za to, że w naszym klubie wytrzymali ciśnienie, bo w pewnym momencie też było gorąco. W ostatnich pięciu meczach zanotowaliśmy dwa zwycięstwa, dwa remisy i porażkę, więc chyba nie jesteśmy zespołem, który z tej ligi spadnie. Trzeba po prostu wygrywać.
Dariusz Fornalak (trener Ruchu):
- Ważny dzień w historii Ruchu Chorzów - jubileusz. Szkoda, że bez naszego udziału. Mieliśmy dzisiaj spotkanie, w którym grała tylko jedna drużyna. Tą drugą była niestety nasza, która na ten mecz nie dojechała. Ani nie graliśmy, ani nie biegaliśmy, a dodatkowo w trudnym momencie straciliśmy głowę. dałem taki przykład w szatni zawodnikom. Fragment gry 6 na 4, 7 na 4 czy na dużym boisku 10 na 7. Zadałem im pytanie, ile bramek w takim układzie strzelimy na treningu? Powiedzieli: jedną? Mówię: tak, jedną, być może jedną. Natomiast tutaj był układ 10 na 9, mówię o zawodnikach z pola. I my straciliśmy sześć goli, a mogliśmy stracić jeszcze więcej. Oprócz tego, że nie było nas na boisku pod każdym względem, to nie było jeszcze naszych głów. O to mam największe pretensje.
Za trzy dni jest kolejne spotkanie i gdybyśmy dzisiaj rzucili ręcznik, to nie musielibyśmy już jechać do Olsztyna. A my do Olsztyna pojedziemy i będziemy chcieli bardzo szybko zmazać tę plamę, tę kompromitację. Bo to jest kompromitacja. Dopóki będziemy mieli szansę, to będziemy walczyć do ostatniego gwizdka sędziego.
Po dzisiejszym meczu kazałem iść zawodnikom po trybuny. Czy źle zrobiłem? Uważam, że postąpiłem dobrze. To jest piłka. Ja też przegrywałem, może nie często w takich rozmiarach, ale przegrywałem i wiem, że nie jest to łatwe. Trzeba uszanować ludzi, którzy tutaj przyszli, zapłacili za bilety i oglądali to żenujące spotkanie. To jest proste i oczywiste. Co teraz będzie dalej? Teraz już nasza rola. Nie będziemy rozpatrywać, bo nie ma nawet na to czasu. Natomiast musimy to przyjąć, pochylić głowy i przeprosić.
Po pierwszej części gry powiedziałem w szatni, że to dar niebios, że nie przegrywamy tego meczu i trzeba ten dar uszanować. Gdybym mógł zrobić więcej zmian w przerwie, to byłoby ich osiem, dziewięć. Zaczęło się praktycznie od pierwszego gwizdka sędziego. Przeciwnik zaczyna długim podaniem, a my możemy tę piłkę spokojnie opanować, czy puścić do swojego bramkarza i otwierać grę. Natomiast my od pierwszego gwizdka zaczęliśmy grać chaotycznie, a właściwie nie grać, tylko kopać piłkę. To jest temat do naszej analizy. Po trzech dniach nie można zapomnieć, jak się gra w piłkę, a my to dzisiaj zrobiliśmy. To wyglądało tak, jakby się spotkała się grupa ludzi, którzy się pierwszy raz widzą i pierwszy raz się dowiadują, o co chodzi w tej dyscyplinie sportu. A tak nie jest. Mam nadzieję, że drużyna z tych kolan wstanie.
źródło: Niebiescy.pl