- Ruch jest na tyle silnym i ważnym dla polskiej piłki klubem, że nigdy nie zginie. A jeśli czasami zrobi się krok w tył, to po to, by potem wykonać dwa w przód. Ćwiczyliśmy to w Tychach. Dlatego wierzę w zwycięstwo GKS-u, a Ruchowi życzę spokojnego utrzymania i walki w przyszłym sezonie o ekstraklasę - mówi
Krzysztof Bizacki, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport".
Jak mocno rozdarte serce będzie miał w sobotę wychowanek GKS-u Tychy, a dziś dyrektor sportowy tego klubu, który w najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczył blisko 300 meczów (dokładnie 289/65 bramek), w lwiej części w chorzowskim Ruchu, z którym dziś rozegracie ważne spotkanie?
Krzysztof Bizacki: - Jasne, że będzie, bo pół sportowego życia spędziłem w Tychach, a pół w Chorzowie. Lepszy piłkarsko okres miałem w Ruchu, bo grałem z nim tylko w ekstraklasie. Z tym klubem byłem najdłużej związany - nie licząc epizodów w Wodzisławiu (11 meczów w Odrze w sezonie 2003/2004 bez bramek - przyp. red.) oraz Koszarawie Żywiec. W Ruchu była świetna atmosfera, mieliśmy fajną ekipę, rozgrywaliśmy wielkie mecze, mam co wspominać. Teraz jednak kciuki będę trzymał za GKS, bo mieszkam na stałe w Tychach. Całe życie tylko dojeżdżałem do Chorzowa - i tutaj pracuję.
(...)
Zaliczył pan występy w obu śląskich klubach w meczach przeciwko sobie?
- Nie licząc sparingów czy gier kontrolnych, to w ekstraklasie chyba dwa razy grałem po przeciwnych stronach barykady. Nie pamiętam już wyniku w barwach Sokoła, ale z Ruchem wygraliśmy. Dodam, że mój przypadek nie jest odosobniony, bo między innymi w tych dwóch klubach grał Jasiu Nawrocki, a później Radek Gilewicz.
(...)
Dziś GKS zmierzy się u siebie z Niebieskimi. Zapowiada się wielkie derbowe widowisko?
- Myślę, że ten mecz dostarczy wielu emocji kibicom obu drużyn, bo Ruch zgłosił zapotrzebowanie na 1300 biletów dla swoich sympatyków. Ostatecznie otrzymali tysiąc wejściówek, bo na więcej nie zgodziła się policja. Na trybunach spodziewam się, że frekwencja zakręci się wokół 10 tysięcy widzów, bo zapotrzebowanie na bilety jest ogromne.
źródło: Sport