Hubert Kotus po raz pierwszy trafił do Ruchu przed rundą wiosenną sezonu 2010/11. Po półtorarocznej przygodzie w Młodej Ekstraklasie został włączony do kadry pierwszej drużyny Niebieskich, jednak nie udało mu się zadebiutować. W kolejnych latach reprezentował barwy Warty Poznań, Stilonu Gorzów Wielkopolski, Świtu Skolwin, Olimpii Zambrów i Błękitnych Stargard. Rozwinął się na tyle, że Niebiescy sięgnęli po niego ponownie i już w drugim tegorocznym meczu mógł się cieszyć z debiutu.
- Niestety najistotniejsze jest to, że przegraliśmy i jesteśmy mocno sfrustrowani, bo straciliśmy dwie dość przypadkowe bramki po stałych fragmentach gry. Podbeskidzie miało więcej szczęścia, mecz ułożył się dobrze dla nich, później się bronili i ciężko było coś zrobić, ale walczyliśmy do samego końca i przy odrobinie szczęścia wynik mógłby być zupełnie inny - mówi Kotus.
- Jeśli chodzi o mój debiut, to jest to sprawa drugorzędna. Nie mogę być zadowolony, bo przegraliśmy, aczkolwiek gdybyśmy odnieśli zwycięstwo, to byłbym dziś szczęśliwy - zaznacza lewy obrońca Niebieskich. - Na początku byłem trochę zestresowany, bo sam byłem ciekawy swojej dyspozycji po kontuzji, której doznałem w okresie przygotowawczym. Początek był strasznie zachowawczy, ale im dalej w mecz, tym czułem się lepiej. Pewność siebie to klucz, więc teraz może być tylko lepiej. Dziękuję kibicom za to, że byli z nami w ten mroźny dzień i chciałbym żeby tak zostało do końca, bo walczymy razem - dodaje.
źródło: Niebiescy.pl