- Trzeba zagryźć zęby, nie obrażać się, tylko robić swoje na treningach i walczyć. A co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Czas wszystko zweryfikuje - mówi napastnik Ruchu
Łukasz Siedlik, który przez chorobę stracił niemal całe zgrupowanie w Rybniku-Kamieniu, a teraz ma zamiar zrobić wszystko, by przekonać do siebie trenera Chouana Ramona Rotsę. Zapraszamy do przeczytania krótkiego wywiadu.
W piątek dotarliście na Cypr, gdzie odbywa się drugie tegoroczne zgrupowanie. Jakie wrażenia po pierwszych kilkunastu godzinach obozu?
Łukasz Siedlik: - Podróż minęła nam dobrze i przede wszystkim bezpiecznie. Tym razem udało nam się polecieć z Katowic, więc było wygodniej niż dwa lata temu, gdy polecieliśmy na Cypr z Warszawy. Nasza baza zdecydowanie spełnia wszystkie kryteria do tego, aby dobrze przygotować się do rundy wiosennej. Póki co wszystko oceniam na duży plus.
W styczniu trenowaliście na własnych obiektach oraz w Kamieniu. Jak oceniasz pracę, którą wykonaliście w ostatnich trzech tygodniach?
- Praca w Polsce opierała się głównie na sile i wytrzymałości. Dużo biegaliśmy oraz ćwiczyliśmy w siłowni. Niestety na obozie w Kamieniu dopadła mnie choroba, przez co zaliczyłem tam niewiele jednostek treningowych. Myślę jednak, że treningi jakie odbyliśmy w Polsce, przyniosą efekt jeśli chodzi o wybieganie podczas meczów.
Przez chorobę straciłeś większość pierwszego obozu. Nadrobiłeś już zaległości?
- Niestety, choroba jest czymś, czego nie można przeskoczyć. Najpierw byłem chory przez trzy dni i chciałem wrócić na obóz, jednak w końcowym rozrachunku straciłem praktycznie całe zgrupowanie w Rybniku-Kamieniu. Teraz czuję się już lepiej i powoli dochodzę do siebie. Na pewno po antybiotyku nie jest aż tak łatwo, ale jest to kwestią czasu, kiedy będę gotowy na sto procent.
Na Cyprze czekają was sparingi z bardziej wymagającymi rywalami niż w Polsce. Już w niedzielę zagracie z rezerwami Spartaka Moskwa występującymi na co dzień na zapleczu rosyjskiej ekstraklasy. Wasz rywal jest równocześnie zapleczem drużyny, która jesienią grała w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a w lutym zmierzy się w 1/16 finału Ligi Europy z Athletic Bilbao.
- Na tym obozie nie ma słabych przeciwników, ale to dobrze, bo będziemy mieli szansę zmierzyć się z dobrymi drużynami, jak na przykład Spartak II Moskwa. Zagramy z zespołami, które potrafią grać w piłkę, co jest dla nas korzyścią i na pewno zaowocuje to w lidze. W niedzielę pierwsza próba zmagań.
W rundzie jesiennej zaliczyłeś zaledwie trzy występy, z czego pewnie nie jesteś zadowolony. Masz przed sobą cztery tygodnie, by przekonać trenera Rotsę, że warto na ciebie postawić.
- Zgadza się, runda jesienna nie była dla mnie zbyt owocna i dobra. Zagrałem bardzo mało, więcej siedziałem na ławce, a tego nikt nie lubi. Trzeba zagryźć zęby, nie obrażać się, tylko robić swoje na treningach i walczyć. A co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Czas wszystko zweryfikuje.
Na boisku występujesz zarówno w pomocy, jak i w ataku. Która pozycja jest ci obecnie najbliższa?
- Od najmłodszych lat grywałem na różnych pozycjach, ale najczęściej moim nominalnym miejscem na boisku była "9", czyli pozycja napastnika. Odkąd zostałem wypożyczony do Rakowa Częstochowa, nie miałem już jednej pozycji na boisku. Teraz mogę grać na ataku, skrzydle, czy też jako ofensywny pomocnik. Najlepiej czuję się jednak jako napastnik.
Jakie cele obierasz sobie na rundę wiosenną?
- Moim celem jest przede wszystkim gra. To jest najważniejsze dla każdego zawodnika. O innych celach, które chciałbym zrealizować, nie będę teraz mówił. Zatrzymam to dla siebie, a gdy się uda, to na pewno opowiem o tym, gdy liga dobiegnie końca. Natomiast cel drużynowy jest prosty - chcemy utrzymać pierwszą ligę i wygrywać każdy kolejny mecz.
źródło: Niebiescy.pl