- Na poprzednim posiedzeniu Komisji zobowiązałem się, że zapłacimy ten dług i słowa dotrzymałem. W poniedziałek przywiozłem do PZPN potwierdzenia przelewów na sumę pół miliona złotych wysłanych 15 stycznia - mówi na łamach "Dziennika Zachodniego" Janusz Paterman.
W poniedziałek nie zapadła decyzja dotycząca sprawy Ruchu Chorzów. - Członkowie Komisji nie zbierali się w siedzibie związku, bo takie zebranie miało miejsce w ostatni czwartek, ale kontaktowali się ze sobą zdalnie - wyjaśnił jej przewodniczący Krzysztof A. Rozen przypominając, że zgodnie ze związkowym regulaminem decyzja w sprawie Ruchu musiała zostać podjęta do 15 stycznia. Ten tryb komunikacji sprawił, że podejmowanie decyzji trwało dość długo. Poza tym działacze związkowi chcieli mieć pewność, że pieniądze wpłynęły na konta piłkarzy. - Ostatecznie postanowiliśmy, że decyzję w sprawie Ruchu oficjalnie ogłosimy dopiero we wtorek - powiedział Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN.
Przelanie pół miliona złotych sprawiło, że Niebieskim nie grozi już odebranie licencji na grę w I lidze. Nad chorzowianami ciągle wisi jednak widmo kary z tytułu przekroczenia punktu F09 podręcznika licencyjnego, a mianowicie nie spłacenia zobowiązań licencyjnych z pierwszej połowy 2017 roku, których termin uregulowania minął 30 listopada. Według nieoficjalnych informacji chodzi o sumę około 2,3 mln zł, której klub do tej pory nie spłacił. Przewodniczący Rozen nie ukrywał, że klub powinien być za to ukarany, a regulamin przewiduje w takim przypadku odjęcie od jednego do dziesięciu punktów w obecnych rozgrywkach.
Paterman powołując się restrukturyzację klubu prosił więc członków Komisji o przychylne spojrzenie na klub argumentując, że w szczególnej sytuacji mogą przecież odstąpić od wymierzenia kary. Jeżeli chorzowianie spłacą zaległości do początku rundy wiosennej, to może skończyć się tylko na symbolicznej karze, czyli minus jednym punkcie.
źródło:
Dziennik Zachodni