Choć dopiero przed nim pełnoletniość i matura to od momentu wyjazdu do Mediolanu życie Przemysława Bargiela zmieniło się o 180 stopni. Oto jak rudzianin radzi sobie w legendarnym AC Milan.
- Mija powoli pół roku i muszę przyznać, że czuję się w Mediolanie bardzo dobrze. Przez pierwszy miesiąc, może dwa było bardzo trudno, trudno mi było się dogadać, dobrze, że przynajmniej mogłem trochę odświeżyć język angielski. Cieszę się, że koledzy z drużyny, przede wszystkim Włosi mnie nie odepchnęli, tylko pomagali w nauce języka włoskiego, często zamęczałem ich pytaniami o dany wyraz czy tłumaczenie - mówi "Bargi", który teraz regularnie uczestniczy w zajęciach z języka włoskiego. - Oprócz mnie jest m.in. chłopak z Norwegii czy Hiszpanii i razem chodzimy na zajęcia. Na początku był trochę problem, bo nasza nauczycielka mówiła tylko po włosku. Teraz to się zmieniło. Nieskromnie powiem, że po czterech miesiącach zacząłem normalnie rozmawiać, gramatyka według mnie jest podobna do polskiej. Czasami coś źle odmienię, ale oni rozumieją - wyjaśnia pomocnik w rozmowie z dziennikiem "Sport".
Przemek nie ukrywa, że szybko przyzwyczaił się do życia we Włoszech, co widać... gdy wraca na Górny Śląsk. - Dopiero teraz czuję, jak sztucznie smakuje polski makaron. We Włoszech jestem w stanie jeść makaron na śniadanie, obiad i kolację. Włoska pizza znacznie różni się od tej, którą podają w Polsce. Nie dają sosów, w co nie chcą uwierzyć moi polscy znajomi. Ciasto jest cienkie, skrapiają ją oliwą. Dla mnie jest ona zniewalająca. Nie wszystko co tutaj jemy jest przepyszne, bo kałamarnica nie przeszła mi przez usta - rozpływa się z zachwytu Przemek.
Także baza treningowa, podobnie jak włoskie jedzenie, zachwyca byłego zawodnika Niebieskich. - Milanello to jest twierdza. Trenujemy tam tylko my, czyli zespół z Primavery i seniorzy. Za każdym razem wiele ludzi stoi pod bramą i czeka na przejazd pierwszej drużyny AC Milan. Baza jest położona w wielkim lesie. Jest tam jeziorko i wiele alejek, które poznajemy... biegając. My mamy do dyspozycji 3 boiska, w tym 1 sztuczne. Pierwsza drużyna ma 5, do tego jedno w balonie, a drugie takie budują. Odrębne boisko mają także bramkarze. Po każdym treningu mamy tam posiłek, jest ono jeszcze pyszniejsze niż w hotelu. W Milanello znajdują się biura, sekretariat klubu oraz siłownia, po lewej dla pierwszej drużyny, po prawej dla nas. Technologia jest najwyższej jakości. W siłowni mamy najnowocześniejsze urządzenia i czasem sam nie wiem, do czego one służą - opowiada.
Sportowo 17-latek nie może być tak do końca zadowolony, bo łącznie wystąpił tylko w 5 meczach młodzieżowej drużyny AC Milan (3 w lidze, 2 w pucharze). Piłkarz podchodzi do swojej sytuacji z dużą dawką spokoju. - Gdy naszym trenerem był Gennaro Gattuso, to otrzymywałem więcej szans. Już w pierwszym tygodniu mojego pobytu powiedział mi czego ode mnie oczekuje. Po pierwsze muszę poprawić się fizycznie i na to potrzeba trochę czasu. Piłkarze z Europy Środkowo-Wschodniej zawsze mają z tym kłopot. Muszę przybrać na masie, żeby podejmować walkę, zwłaszcza na mojej pozycji w środku pola. Kolejny mankament od poprawy to gra obronna. Od kiedy zadebiutowałem w Ruchu aż do teraz kompletnie o tym nie myślałem. Gattuso pokazał mi filmiki z gierek i treningów. Efekty przyszły i teraz pod tym względem wyglądam znacznie lepiej. Taktycznie także się poprawiłem, częściej odbieram piłki, wiem też jak ustawiać się w defensywie. Chwała Ruchowi, bo pod wodzą trenera Waldemara Fornalika byłem świetnie przygotowany i mogłem we Włoszech biegać ile było trzeba. A trzeba bardzo dużo - przyznaje.
Bargiel ma także bogate doświadczenia z seniorską drużyną AC Milan. - Często mijamy się z nimi w Milanello, mówimy sobie cześć. Raz w tygodniu trenuję także z pierwszą drużyną. Starsi zawodnicy fajnie się zachowali, bo na początku podchodzili i pytali się skąd jestem. Normalnie goście, bez jakiegoś gwiazdorstwa. Gdy zobaczyłem obok siebie np. Riccardo Montolivo, Gianluigiego Donnarummę czy Manuela Locatelliego to stres był większy niż gdy debiutowałem w polskiej ekstraklasie w meczu z Cracovią. To co z piłką na zajęciach wyprawiają choćby Andre Silva czy Hakan Calhanoglu to przechodzi ludzkie pojęcie. Mógłbym stać i patrzeć. Kiedyś podczas gierki musiałem kryć Montolivo. On tylko stał w miejscu, a ja nie mogłem odebrać mu piłki. Ja biegałem, a on tylko odpowiednio się przesuwał i ustawiał. Siła plus taktyka i doświadczenie. To była lekcja! - uśmiecha się.
źródło:
Sport