- Najlepsi strzelcy Ruchu mają na koncie po dwa czy trzy trafienia. Wszyscy się zgodzimy, że nie tak to ma wyglądać. To jest żaden dorobek jeśli chodzi o indywidualność, jak i całą drużynę. Dlatego cały nacisk kładziemy na to, żeby pojawili się zawodnicy, którzy te bramki zagwarantują - mówi dyrektor sportowy Niebieskich
Grzegorz Kapica. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.
Piłkarze oraz członkowie sztabu szkoleniowego od kilku tygodni są na urlopach, natomiast pan nie ma pewnie ani chwili wytchnienia. Trener Rotsa zaznaczył, że oczekuje zimą kilku wzmocnień.
Grzegorz Kapica: - Trenerzy ocenili rundę jesienną i doszli do pewnych wniosków. Sztab szkoleniowy skonkretyzował swoje oczekiwania jeśli chodzi o wzmocnienia tego zespołu. Teraz jest praca dla mnie oraz innych ludzi - bo przecież nie zajmuje się tym jeden człowiek - żeby spełnić oczekiwania trenerów i wszystkich nas. Rozmowy z zawodnikami oczywiście się toczą.
Na jakie pozycje poszukujecie zawodników?
- Szukamy napastnika, skrzydłowego, defensywnego pomocnika oraz lewego obrońcy. Musimy pamiętać, że Mateusz Hołownia jest wypożyczony z Legii. Chcemy się zabezpieczyć na wypadek, gdyby warszawski klub doszedł do wniosku, że skraca okres wypożyczenia i zabiera nam tego zawodnika. Wtedy zostalibyśmy bez lewego obrońcy. Nie jest to zatem chęć zrobienia na złość Mateuszowi. Ubezpieczamy się na wypadek, gdyby taka zmiana miała nastąpić.
Legia faktycznie rozważa powrót Hołowni już zimą.
- Dlatego musimy być czujni w tej materii, żeby nas nie zaskoczyli. Prowadzimy rozmowy z zawodnikami, którzy mogą grać na tej pozycji.
Jeszcze przed świętami udało się zakontraktować pierwszego piłkarza. Umowę z Ruchem podpisał napastnik Paweł Wojciechowski.
- Trenerzy bardzo nalegali na to, żeby Paweł znalazł się w naszym zespole. Teraz wszystko w rękach, nogach i głowie samego zawodnika. Dostaje nową szansę, bo trzeba pamiętać, że ostatnie pół roku, które spędził w Odrze Opole, to nie było coś nadzwyczajnego ze sportowego punktu widzenia. Zespół zaskoczył od początku sezonu, nie było potrzeby przeprowadzania zmian i trener ich nie robił. Paweł padł tego ofiarą i grał bardzo mało. Teraz przychodzi do nowego klubu i otwiera się przed nim szansa.
Wojciechowski dostaje duży kredyt zaufania, bo jesienią zaliczył w Odrze tylko trzy wejścia z ławki rezerwowych.
- To prawda. Kredyt zaufania jest bardzo duży, ale czasem takie zaufanie trzeba okazać, żeby się to zwróciło. Ja podjąłem to ryzyko. Równocześnie pamiętamy to, co zaprezentował w sezonie 2015/16 w zespole Chrobrego Głogów. Oprócz Mateusza Machaja był podstawowym zawodnikiem tej drużyny. Wojciechowski miał wtedy bardzo dobre statystyki - siedem bramek i dziewięć asyst. To jest coś, co nas interesuje. Właśnie tego nam w rundzie jesiennej brakowało. Takich piłkarzy szukamy do formacji ofensywnej.
Styczeń będzie miesiącem, w którym tradycyjnie pojawi się wielu testowanych zawodników. Media poinformowały już, że przy Cichej spodziewani są dwaj gracze z Hiszpanii.
- Pierwsze słyszę. Nic mi nie wiadomo o kierunku iberyjskim. Dziennikarze zawsze mają jakieś swoje źródła, a ja tego nie potwierdzam, bo nie ma w naszych działaniach tego obszaru, o którym pan redaktor wspomniał.
W takim razie, czy możemy się spodziewać, że Ruch postawi tym razem na Polaków?
- Generalnie tak. Nie obrażając nikogo - to jest Ruch Chorzów, to jest klub z tego regionu. Staramy się szukać takich zawodników, którzy po pierwsze dadzą jakość, wchodząc od razu na boisko. Nie chodzi nam o takich, którym dajemy szansę i czekamy, aż się rozwiną. Takich młodych mamy u siebie, w naszej Akademii Piłkarskiej. Szukamy takich piłkarzy, którzy mają już za sobą występy w najwyższej lidze, bądź teraz nie mieszczą się w składach ekstraklasowych drużyn. Jeśli klub dojdzie do wniosku, że warto takiego chłopaka puścić na wypożyczenie, to wtedy jesteśmy takim graczem zainteresowani. I chodzi nam oczywiście o te pozycje, o których wspomniałem wcześniej. Mogę zapewnić, że na ten moment rozmawiamy z samymi Polakami, natomiast nazwisk z oczywistych względów nie wymienię.
W każdym okienku transferowym ktoś przychodzi i ktoś też odchodzi. Czy wiadomo już, których zawodników nie zobaczymy wiosną w zespole Ruchu?
- Są takie nazwiska, ale z ujawnieniem ich poczekamy do momentu, gdy ten fakt nastąpi. Ogłosimy to wtedy, gdy znajdzie się chętny klub, rozmowy będą sfinalizowane, a kontrakt będzie rozwiązany, bądź zostanie podpisane wypożyczenie. Trenerzy określili, którzy to mają być zawodnicy, a my prowadzimy rozmowy z menedżerami tych graczy.
Wymienia pan dwie opcje: wypożyczenie lub rozwiązanie kontraktu. Nie ma aktualnie w Ruchu piłkarzy, którzy mogliby podążyć śladami Kamila Grabary czy Przemysława Bargiela i trafić do jednego z klubów zagranicznych?
- Mamy bardzo obiecującą młodzież, ale dzisiaj ci gracze mają po 16, 17 lat. Nie mieli jeszcze okazji, by pokazać się na szerszym forum. Choć przykład Grabary świadczy o tym, że nie trzeba się pokazywać, bo sami cię znajdą. Na ten moment nie było żadnych propozycji dotyczących naszych młodych piłkarzy. Wiemy jednak, że to zainteresowanie jest. Wysłannicy klubów przyglądają się, dyskretnie z boku, ale doskonale wiedzą, kto dobrze rokuje. Być może w przyszłości taki transfer do wielkiego klubu nastąpi.
Jeden z klubów z Ekstraklasy jest zainteresowany bramkarzem Nikołajem Bankowem. Czy na Cichą wpłynęła oficjalna oferta?
- Było zapytanie, ale trudno byśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy, pozbywali się bardzo mocnego punktu zespołu. Potwierdzam jednak, że jest zainteresowanie Bankowem.
Jaką drużynę Ruchu chciałby pan widzieć na wiosnę? Czego mogą oczekiwać kibice?
- Jednego: drużyny, która zdobywa bramki i wygrywa mecze. Jesienią mieliśmy z tym ogromny kłopot. Chodzi o strzelanie goli. Najlepsi strzelcy mają na koncie po dwa czy trzy trafienia. Wszyscy się zgodzimy, że nie tak to ma wyglądać. To jest żaden dorobek jeśli chodzi o indywidualność, jak i całą drużynę. Dlatego też jesteśmy tam, gdzie jesteśmy. Nie potrafimy tego robić. Cały nacisk kładziemy na to, żeby pojawili się zawodnicy, którzy te bramki zagwarantują. Zapewnią nam to, że okazje zostaną stworzone i będą wykorzystane. To jest numer jeden naszego polowania podczas okienka transferowego.
Pan jako były napastnik ubolewa pewnie nad tym podwójnie.
- Bolejemy nad tym wszyscy, naprawdę. Gra w piłkę została wymyślona dla ludzi, którzy potrafią to robić, którzy grają po to, żeby zdobywać bramki. Wszyscy przyznają, że w rundzie jesiennej mieliśmy z tym ogromny kłopot.
źródło: Niebiescy.pl