Mijający rok jak żaden wcześniej wystawił nas na prawdziwą próbę. Obserwując zaangażowanie obecnej drużyny widzimy, jak wiele rzeczy w poprzedniej nie funkcjonowało. W tamtej zawodnicy jak klocki domina, jeden po drugim, opuścili pokład. Część zrobiła to zanim Niebieski okręt nabrał wody. Oczywiście nie sposób pominąć faktu złego zarządzania, ale co z piłkarskimi CHARAKTERAMI? W życiu nie zawsze jest łatwo, ale czy to oznacza, że najlepszym rozwiązaniem jest odcięcie się od problemów ucieczką. A co LOJALNOŚCIĄ? Czy mamy prawo jej wymagać, ba czy ona nadal istnieje?
Świat wokół nas zmienia się na naszych oczach. Nie tylko unowocześniła się stadionowa infrastruktura, zwiększyła medialność, czy pojawiły się social media, ale do futbolowego biznesu wpłynęły, a właściwie wpływają w każdym sezonie coraz większe pieniądze. W 2007 roku łączny budżet wszystkich klubów Ekstraklasy wynosił 202,5 mln zł. Po dziesięciu latach wzrósł do 578,9 mln zł. Nie mogliśmy pozostać tacy sami. Dziś inaczej funkcjonuje piłkarz oraz inaczej patrzy na niego kibic. Przestały nas dziwić częste zmiany barw klubowych, zastrzeżenia mamy jedynie do stylu pożegnań.
Oszaleliśmy na punkcie Messiego i Cristiano Ronaldo, komercyjnych tworów rozpalających wyobraźnię milionów kibiców. Nikomu nie przeszkadza, że obaj są na bakier z hiszpańską skarbówką. Ten pierwszy zapewnia o swej miłości do katalońskiego klubu, a w tle jego agenci negocjują nowy rekordowy kontrakt (ok. 40 mln Euro) pod groźbą odejścia. Ten drugi co rusz grymasi i się obraża i jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to przecież dobrze wiadomo... No i mamy jeszcze casus Neymara, którego wizytówką jest transfer za 220 milionów do PSG i zmieniające się fryzury. To oczywiście przykłady zawodników z pierwszych stron - a właściwie nie stron, bo kto czyta gazety (?), tylko z internetowych headline'ów.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na wartości, którymi kierował się Gerard Cieślik? Jeżeli już sam Piotr Ćwielong dorastający piłkarsko pod jego okiem nie pojął jego nauk, to jak ich wymagać od innych. Dla przychodzących do klubu zawodników Niebieska Legenda stała się tylko fajną opowieścią. Na próżno szukać przykładów tych, którzy spędziliby w Ruchu całe piłkarskie życie. Ci ostatni jak Waldemar Fornalik, czy Ryszard Kołodziejczyk rozpoczynali w odległych latach 80-tych. Nie możemy pominąć przypadku Wojtka Grzyba, który dążył do tego, aby grać z eRką na koszulce i swego dopiął. Co więcej, gdy nadarzyła się sposobność odejścia do Legii oferującej wyższy kontrakt, potrafił odmówić.
Ostatnimi czasy media żywiły się aferami wybuchającymi przy Cichej, czy zachowaniem kibiców. Gdy któryś piłkarz rozwiązywał kontrakt, to z winy klubu i po sprawie. Nikt nie oceniał zachowania głównych bohaterów stadionowych spektakli. Temat ten dość żywy jest jednak na Wyspach Brytyjskich, gdzie dostrzega się przemożny wpływ pieniądza na zachowanie i podejście do zawodu. Jose Mourinho na łamach Independent nazywa młode pokolenie zawodników smarkaczami, niezasługującymi na nazywanie ich mężczyznami. Dodaje jednak, że to efekt zmieniających się czasów i aby nie zostać wyautowanym sam musi się do nowych trendów dostosować. Arsene Wenger według niego to ostatni z dinozaurów. Po nim trudno będzie o przykład szkoleniowca pracującego w jednym miejscu dłużej niż 10 lat.
Pozytywne jest, to że aż
68% naszych sympatyków wierzy jeszcze w lojalność w futbolu.
65% z tej grupy podkreśla jednak, że ta występuje w bardzo małym wymiarze. O wyjątkowości Ruchu stanowi geneza powstania, niematerialne wartości. Choć w mniejszym stopniu pozwolą one nam wyjść z finansowych tarapatów, to z pewnością zjednoczą i pozwolą przetrwać. Tradycjami oczywiście nie będziemy płacić, ale mamy legitymację i prawo jak nikt inny, aby o niej rozprawiać i jej wymagać.
Marco FC K-ce
[email protected]