To była jedna z najdłuższych pomeczowych konferencji trenerów. Przez pół godziny (!) Krzysztof Warzycha cierpliwie tłumaczył słowa Chouana Ramona Rotsy na temat roli przygotowania mentalnego drużyny.
Niedzielne zwycięstwo 3:1 z opolską Odrą pozwoliło Niebieskim - mimo pięciopunktowego debetu u progu sezonu - na "fizyczny" kontakt w tabeli z resztą stawki. W tabeli za okres pracy Argentyńczyka przy Cichej jego podopieczni plasują się w... ścisłej czołówce. Zajmują wysokie drugie miejsce, tuż za Rakowem Częstochowa. Magia osobowości? Wpływ nazwiska trenera na podopiecznych? Zapewne też. Przede wszystkim jednak - poza oczywiście pracą boiskową - gigantyczna praca mentalna.
Praca, której wagę jako pierwszy w niedzielę podkreślił... Mirosław Smyła, choć pewnie w nieco innym kontekście. - W głowach piłkarzy tkwi aura niesamowitej odpowiedzialności za każdy punkt - tak wyjaśniał słabą postawę swych podopiecznych w pierwszej połowie meczu przy Cichej trener opolan. - Dziś decydująca jest głowa; dopiero gdy presja zanika, czasem ze względu na zmęczenie, zawodnik... po prostu gra - to, co umie. Element treningu mentalnego w tym kontekście jest szalenie ważny. Sęk w tym, że na razie również i on w wielu klubach spada na "tradycyjny" sztab szkoleniowy. Trener musi być dziś nie tylko... trenerem, ale również pedagogiem i wychowawcą.
- Presja? Jeżeli drużyna z trzeciego miejsca nie może się nastawić odpowiednio mentalnie do meczu z ostatnim zespołem, to co ma powiedzieć moja drużyna? - Rotsa nieomal wybuchnął śmiechem, gdy w II części konferencji przytoczono mu wcześniejsze słowa jego adwersarza. - No to jak my mamy się przygotowywać mentalnie do każdego meczu? - pytał retorycznie.
Rotsa przyznaje, że w minionych tygodniach sztab wykonał potężny zakres pracy mentalnej z drużyną. I to bez pomocy fachowców w tej dziedzinie. - Jako trener muszę wczuć się w psychiczne samopoczucie podopiecznych, a więc - siłą rzeczy - znać się na psychologii. Na szczęście jestem już w piłce od 45 lat, a w Panathinaikosie na przykład praca mentalna jest na wysokim poziomie. Tu, w Chorzowie, prowadziłem z działaczami wstępne rozmowy na temat obecności takiej osoby w sztabie. Na razie jej nie ma, ale dobrze byłoby, żeby w przyszłości ktoś taki się pojawił - dodaje szkoleniowiec. I o ile w kwestii sportowej na razie cel numer jeden dlań to wydostanie drużyny ze strefy spadkowej, o tyle w kwestiach organizacyjnych - w planie długofalowym - takim celem jawi się właśnie dokooptowanie do sztabu trenera mentalnego. - Chciałbym tu coś - poza wynikami - po sobie zostawić - deklaruje.
źródło: Sport