- Jeden z kibiców napisał w internecie, że jestem tak drewniany, że mógłby mną palić całą zimę. Śmiałem się z tego, ale podrażniło to też moją dumę - mówi piłkarz Ruchu Miłosz Trojak, który odziedziczył piłkarskie geny.
Dziennik "Sport" uznał 23-latka najlepszym piłkarzem derbów z GKS-em Katowice (2:1). Miłosz Trojak rządził w środku pola, rozbijał ataki rywali, konstruował akcje ofensywne. Rosły gracz wcześniej w tym sezonie nie błyszczał, z konieczności grał jako stoper. Początkowo trenerzy Ruchu mieli ogromne problemy z obsadą tej pozycji (na klubie ciążył zakaz transferowy). W inauguracyjnym spotkaniu ze Stalą Mielec (0:1) piłkarz wystąpił, chociaż wcześniej zmagał się z urazem pachwiny. Grał zdecydowanie, agresywnie, ale zdarzały mu się wpadki, zawalił jedyną bramkę. W następnych ligowych kolejkach też popełniał sporo błędów.
Fani go nie oszczędzali, krytykując czasami w chamski sposób. - Kibice przed derbami mi pomogli, podrażnili moją dumę, bo wcześniej sporo było negatywnych opinii na mój temat. Chciałem im pokazać, że nie jestem "drewniakiem". Czytam komentarze w internecie i jeden z kibiców napisał, że jestem tak drewniany, że mógłby mną palić całą zimę. To ostre słowa, ale trzeba podejść do takich kwestii z dystansem, humorem. Pośmiać się z tego, wyjść na boisko, zagrać dobry mecz i zapomnieć o tym. Dla mnie te hasło było także dobrą motywacją - zapewnia.
Po starciu na Bukowej wściekli byli na niego piłkarze GieKSy oraz fani tego klubu. Po drugim golu, którego autorem był Michał Walski, Miłosz spojrzał w stronę sektora miejscowych kibiców i uniósł ręce do góry (gest zachęcający do dopingu). - Może nieświadomie trochę prowokowałem. Widziałem, że to ich oburzyło, mieli do tego prawo. Ten mecz był bardzo emocjonujący. Gdy się zakończył, cieszyliśmy się jak zwykle na środku boiska, a później gdy schodziliśmy z murawy, zauważyłem, że do trenera Marcina Molka podbiegł między innymi Dawid Plizga, który miał do niego duże pretensje. Zaczęło się kotłować, a mnie pohamował trener Krzysztof Warzycha, który pewnie mnie uratował, bo nie zrobiłem niczego głupiego - przyznaje z ulgą.
Trojak ma 23 lata, ale jego kariera toczy się w wolnym tempie. W ekstraklasie rozegrał 12 meczów, ale tylko dwa w pierwszym składzie. Obecne rozgrywki to dla niego dopiero pierwszy poważny sezon w seniorskiej drużynie. Rozwój mierzącego ponad 190 cm wzrostu zawodnika zahamowały kontuzje.
- W 2015 roku zimą, przed obozem w Turcji, rozmawiałem z trenerem Waldemarem Fornalikiem i szkoleniowiec przyznał, że chce na mnie stawiać. Mieliśmy do rozegrania dziesięć sparingów, do szóstego meczu kontrolnego grałem w pierwszym składzie razem z Łukaszem Surmą i zbierałem dobre noty. W jednym ze sparingów ze szwajcarską drużyną coś strzeliło mi w plecach i wypadłem na osiem miesięcy. Zwiedziłem wielu lekarzy w kraju, jeden z nich powiedział nawet, że już nie będę grał w piłkę i powinienem zająć się czymś innym. Inni twierdził, że symuluję! W końcu nasz trener przygotowania fizycznego Leszek Dyja załatwił mi wizytę u Filipa Pięty w Krakowie, który dobrze zdiagnozował ten problem. To była... bakteria w migdałkach. Po wycięciu migdałków mogłem w końcu normalnie trenować, bo wcześniej ból promieniował do pleców - opowiada Trojak.
Cały artykuł o Miłoszu Trojaku można przeczytać na stronie
KatowickiSport.pl