- Gdyby udało się uświetnić stulecie pucharami, to byłoby super. Wiem, że będzie ciężko, wiem jak wiele przeszkód przed nami, ale jestem optymistą. Wierzę, że dojdziemy do miejsca, w którym chcemy być - przekonuje trener Ruchu Chorzów
Chouan Ramon Rotsa.
Zapraszamy do przeczytania fragmentów wywiadu, który ukazał się w "Super Expressie".
W niedzielę po raz pierwszy wziął pan udział w derbach GKS - Ruch. Po wygranej 2:1 humor pewnie dopisuje...
Chouan Ramon Rotsa: - Bardzo mi się te derby podobały, a trochę ich już w karierze zaliczyłem. W Argentynie bywało ostro, podobnie jak w Grecji, przy okazji meczów Panathinaikosu z Olympiakosem. Ale najgorętsze chwile przeżyłem jako trener Arisu Saloniki. Derby z PAOK to ogień. W 1997 roku, na stadionie rywala, kibice PAOK wybili nam wszystkie szyby w autobusie. Kamienie fruwały wszędzie. Mając w pamięci tamte chwile, muszę pochwalić derby w Polsce. Udzielałem wywiadu telewizji przed meczem, na stadionie rywala, i było spokojnie. Nikt na mnie nie pluł, nikt nie wyzywał. Super było też to, że gdy wyjeżdżaliśmy na stadion GKS, to na naszym obiekcie żegnało nas wielu kibiców Ruchu. A gdy wróciliśmy, to fanów było jeszcze więcej. Zdrowi, na wózkach, młodzi, starzy, a wszyscy uśmiechnięci. Piękne. Pamiętam piłkę z czasów, gdy więcej agresji było na boisku niż poza nim. Gdy ja występowałem, grało się naprawdę ostro. Kopniaki, szturchanie, łokcie. Wszystko pracowało wtedy. A ile przekleństw... Wyzywali twoją matkę, ojca, brata, siostrę. Natomiast na trybunach było spokojniej. Później, mam wrażenie, tendencja się odwróciła. Na murawie jest już OK, za to na trybunach już nie zawsze. Niestety, w Argentynie czasem dochodzi do groźnych zajść, giną nawet ludzie. Dlatego jestem pod wrażeniem tego co widzę w Polsce. A widzę, że jest bezpiecznie. Mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Objął pan Ruch w katastrofalnej sytuacji. Z czterech ostatnich meczów wygraliście jednak trzy. Tyle że Ruch wciąż jest ostatni w tabeli.
- Wiedziałem na co się decyduję, że są ujemne punkty. Ale wyzwania to fajna rzecz. Mogłem siedzieć spokojnie w Atenach, jednak uznałem, że warto spróbować. Mój były piłkarz i asystent, Krzysztof Warzycha, był oczywiście ważną osobą w procesie podjęcia decyzji. Nie ukrywam, łatwo nie jest, przed nami bardzo długa droga, ale postaramy się przez nią przejść. Praca z Ruchem to wyzwanie również pod względem mentalnym. Dlatego, że mamy bardzo młody zespół, 12 naszych graczy nie skończyło jeszcze 18 lat. Muszę więc być trochę trenerem, a trochę psychologiem.
(...)
Jest pan Argentyńczykiem, więc muszę zapytać. Messi czy Maradona?
- (śmiech). Grałem z Maradoną w reprezentacji i przeciw Maradonie w lidze argentyńskiej. Geniusz. Ale Messi też geniusz. Różnica polega na tym, że Maradona dał uśmiech milionom Argentyńczyków, bo zdobył dla nas mistrzostwo świata. Leo jeszcze ta sztuka się nie udała. No i z Maradoną jest tak, że cokolwiek zrobi, to Argentyna mu wybacza. Diego może wszystko (śmiech).
(...)
Za trzy lata Ruch będzie obchodził stulecie klubu. W którym miejscu widzi pan wtedy Niebieskich?
- W Ekstraklasie. A gdyby jeszcze udało się uświetnić stulecie pucharami, to byłoby super. Wiem, że będzie ciężko, wiem jak wiele przeszkód przed nami, ale jestem optymistą. Wierzę, że dojdziemy do miejsca, w którym chcemy być.
źródło: Super Express