W sobotni wieczór na Stadionie Śląskim Ruch Chorzów - nie w pełni zasłużenie - przegrał z Lechem Poznań. - Wydaje mi się, że dziś bardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis - przyznał po spotkaniu kapitan „Niebieskich”, Grzegorz Baran.
Szkoleniowiec gości, Franciszek Smuda zdecydował się desygnować do gry aż 3 napastników i tym samym pokazał, że do Chorzowa przyjechał po komplet punktów. Plany „Franza” szybko znalazły odzwierciedlenie na boisku - piłkarze Lecha od pierwszego gwizdka sędziego atakowali na bramkę Roberta Mioduszewskiego i kilkakrotnie stworzyli sobie dogodne okazje do strzelenia gola. Tak jak w 9 minucie, gdy Marcin Zając podał do kompletnie niepilnowanego Piotra Reissa. Ten strzelił z woleja, lecz na posterunku był golkiper Ruchu.
Choć początkowo inicjatywę na boisku posiadali gracze z Poznania, to „Niebiescy” nie dali narzucić sobie stylu gry rywali i po początkowym ostrzale bramki strzeżonej przez Roberta Mioduszewskiego uspokoili grę w szykach obronnych.
Lech kilkakrotnie „postraszył” przeciwników ze stałych fragmentów gry (uderzenie Reissa z wolnego w 19 minucie), zwłaszcza po rzutach rożnych, gdy chorzowianie z trudem wybijali piłkę z własnego pola karnego.
W 22 minucie kapitalnym dośrodkowaniem z prawej flanki popisał się Piotr Ćwielong, piłka spadła wprost na głowę niekrytego Martina Fabusza, ale piłka po uderzeniu Słowaka musnęła słupek i opuściła boisko. Nie minęło kilka chwil, a w sytuacji sam na sam z Mioduszewskim znalazł się Zając, lecz po jego strzale z ostrego kąta futbolówka przeleciała obok słupka.
Po 30 minutach gry oba zespoły nieco się cofnęły i walka toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Pod bramką przeciwników nie umiał odnaleźć się Łukasz Janoszka. Poznaniacy z kolei coraz rzadziej stwarzali sobie okazje do oddania strzału, a te nieliczne były niecelne.
Tuż po rozpoczęciu II połowy Rafał Murawskiego będąc w dobrej sytuacji nieznacznie się pomylił i trafił w słupek. Jedną z dobrze zapowiadających się akcji gospodarzy zmarnował Janoszka.
W 62 minucie spotkania kapitalną akcję okraszoną golem przeprowadzili zawodnicy z Wielkopolski. Tomasz Bandrowski ograł na prawej stronie ograł defensorów niczym dzieci, zacentrował w „szesnastkę” Ruchu, a Henry Quinteros ładnym uderzeniem z woleja wyprowadził Lecha na prowadzenie. Trener Duszan Radolsky nie czekał ze zmianami i niemal natychmiast wprowadził na plac gry Marcina Nowackiego, oraz Grzegorza Domżalskiego.
Na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry bardzo efektowną akcję przeprowadzili Domżalski i Krzysztof Nykiel. „Mały” odegrał piłkę pięta do Nykiela, a ten wpadł w pole karne i jego strzał przeszedł minimalnie obok spojenia słupka z poprzeczką,
Kilkadziesiąt sekund później dobre podanie od Zająca otrzymał Hernan Rengifo i choć znalazł miał wyśmienita okazję do zdobycia bramki, przestrzelił. Kibice zgromadzeni w „Kotle Czarownic” liczyli, że kontry Ruchu przyniosą w końcu skutek, lecz stało się odwrotnie. W 84 minucie strzał z dystansu Quinterosa odbił się niefortunnie od Rafała Grodzickiego i zmylony Robert Mioduszewski był bez szans.
Do końca potyczki nic się już nie zmieniło - chorzowianom nie pomógł nawet wprowadzony Ireneusz Adamski, który grał w… ataku. „Niebiescy” oddali jeszcze kilka strzałów, ale był to ich „łabędzi śpiew”. Ostatecznie Ruch uległ rywalom z Poznania 0:2, choć rozmiary porażki nie do końca odzwierciedlają to, co działo się na boisku.
Ruch Chorzów 0:2 (0:0) Lech Poznań
Bramka: Quinteros 62', Grodzicki 84' (sam.)
Żółte kartki: Balaz, Brzyski - Kikut
Ruch: Mioduszewski - Nykiel, Baran, Grodzicki, Brzyski - Ćwielong (68' Nowacki), Pulkowski (80' Adamski), Straka, Balaz - Janoszka (68' Domżalski), Fabusz.
Lech: Kotorowski - Kikut, Wojtkowiak, Bosacki, Henriquez - Murawski, Injac, Bandrowski, Quinteros (88' Cueto), Zając (90' Wilk) - Reiss (66' Rengifo).
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 19.000 (w tym 2.650 kibiców Lecha)
źródło: własne