- Ruch to marka sama w sobie, w I lidze każdy będzie się na niego dodatkowo spinał. Do tego mamy minus pięć punktów. Chcieliśmy w tej lidze namieszać, a przy takim układzie już po pierwszej kolejce jesteśmy osiem punktów do tyłu. Ale to dobrze, że odczuwamy presję - mówi napastnik
Jakub Arak, który udzielił wywiadu portalowi 2x45. Zachęcamy do przeczytania wybranych przez nas fragmentów.
Wielu spodziewało się waszego pogromu w Mielcu, a tymczasem powalczyliście i przegraliście tylko 0:1. Inauguracja Ruchu mimo braku punktów wypadła lepiej niż można było zakładać?
Jakub Arak: - Dla kogoś postronnego, kto nie śledził dokładnie sytuacji, może taki wynik stanowił pozytywne zaskoczenie, ale dla nas to mimo wszystko rozczarowanie. Na ostatnich treningach przed meczem ze Stalą wyglądało to naprawdę nieźle i moim zdaniem mogliśmy wyjechać stamtąd co najmniej z remisem. Wiem, że wielu ludzi w nas nie wierzyło i nie wierzy, mimo że nie widziało nas w żadnym spotkaniu. To jednak już nie jest nasz problem. Jak na tak młodą drużynę, sama gra była całkiem dobra, ale jeszcze mamy dużo do poprawy. Żałujemy tej porażki.
Skoro tak wielu was skreśla, nie gracie pod wielką presją. Każdy punkt zostanie uznany za coś dużego.
- Bez przesady. Nie sądzę, żeby presja była mniejsza niż w czasach Ekstraklasy. Ruch to marka sama w sobie, w I lidze każdy będzie się na niego dodatkowo spinał. Do tego mamy minus pięć punktów. Chcieliśmy w tej lidze namieszać, a przy takim układzie już po pierwszej kolejce jesteśmy osiem punktów do tyłu. Ale to dobrze, że odczuwamy presję, ona jest bodźcem do rozwoju i nie pozwoli, żeby ktoś przypadkiem uznał, że jest dobrze, bo przegraliśmy nisko zamiast wysoko.
Jedno jest pewne: kibice was nie opuszczą.
- To prawda, na chwilę pobili nawet rekord w sprzedaży karnetów. Paradoksalnie możemy mieć teraz nawet lepszą frekwencję niż w Ekstraklasie. Sądzę, że kibiców nakręca też fakt, że jak to się niektórzy śmieją mówimy teraz nie o Nice I liga, ale Nice Śląska liga. Będzie wiele meczów atrakcyjnych kibicowsko, bo mamy nie tylko GKS Katowice czy GKS Tychy, ale też Raków Częstochowa, Zagłębie Sosnowiec, Podbeskidzie Bielsko-Biała czy Odrę Opole. Jak patrzyliśmy, to licząc od Mielca i Głogowa, 12 czy 13 klubów jest z południa, czyli głównie w tym rejonie Polski zapadnie większość rozstrzygnięć.
(...)
Stałeś się jednym z najbardziej doświadczonych zawodników Ruchu. Niemalże z tygodnia na tydzień spadła na ciebie dużo większa odpowiedzialność.
- Na pewno, choć to też nie jest tak, że wszystko spadło na mnie. Ta odpowiedzialność rozkłada się na siedmiu zawodników z ekstraklasowym doświadczeniem, o których wspominaliśmy. Podkreśla to też Krzysztof Warzycha. Nie wszyscy byliśmy wyjadaczami na tym poziomie, ale mamy już za sobą co najmniej kilka sezonów w piłce seniorskiej, dlatego możemy pomóc wchodzącym do zespołu juniorom. Dla nich wiele rzeczy jest nowych i nie do końca wiedzą, czego się spodziewać. Wierzę, że razem stworzymy dobrze funkcjonującą mieszankę, która wykreuje nowych liderów.
(...)
Ostatnio mogłeś się odzwyczaić od większej liczby obcokrajowców w szatni, a tymczasem tego lata przyszło ich już do was pięciu...
- Taką politykę obrał zarząd klubu. Najważniejsze, żeby ci piłkarze okazali się wzmocnieniami. Z komunikacją nie ma żadnego problemu. Jestem pozytywnie zaskoczony, że tak dużo osób w naszej szatni spokojnie dogaduje się z nimi po angielsku. Na treningach widać, że ci zawodnicy mają umiejętności, ale I liga jest nieprzyjemna, mocno siłowa i dopiero w meczach okaże się, na ile będą przydatni. To będzie dla nich ciekawy egzamin.
Zaskoczyłeś mnie stwierdzeniem, że wyróżniają się na treningach. Warzycha często miał do nich zastrzeżenia.
- Wiem, że trener miał uwagi głównie jeśli chodzi o ostatni sparing z czwartoligowym Śląskiem Świętochłowice, który ledwo co zremisowaliśmy 2:2. Na tej podstawie nie można jednak wyciągać daleko idących wniosków. Wierzę, że w lidze nam pomogą.
Po nowych widać determinację, żeby coś w Ruchu zrobić? Obcokrajowiec, który idzie teraz do Chorzowa to musi być jakiś desperat - taki jest powszechny odbiór.
- Najlepiej byłoby ich zapytać. W szatni nie widać, żeby traktowali przyjście do Ruchu jako zesłanie czy ostateczność. Są zaangażowani, pytają o wiele rzeczy. Wiadomo, że jak każdy pewnie z czasem chcieliby iść wyżej i się wypromować, ale mogą to zrobić tylko poprzez potwierdzenie jakości w Ruchu. Motywacji nie powinno im zabraknąć.
(...)
Tak szczerze: co sprawiło, że zostałeś w Ruchu? Każdy z ekstraklasowej kadry musiał się zastanawiać nad swoją przyszłością, zwłaszcza w obliczu licznych zawirowań wokół klubu.
- Przede wszystkim mam jeszcze kontrakt ważny przez dwa lata.
Ale wiadomo, że gdybyś się uparł, mógłbyś go rozwiązać jak kilku twoich kolegów.
- To prawda, ale ja naprawdę dobrze się tutaj czuję, a choć Ruch ma swoje problemy, to głodem nie przymieramy. Nie byłem też rozchwytywany, inne kluby ofert nie składały. Potencjalny chętny najpierw musiałby się dogadać z Ruchem, a klub nie był chętny do pozbywania się zawodników z ważnymi kontraktami.
źródło:
2x45.info