W piątkowym meczu ze Stalą Mielec w drużynie Ruchu zadebiutowało kilku zawodników. Wśród nich znalazł się Artur Balicki, który jeszcze kilka tygodni temu występował w zespole juniorów. 17-latek wszedł na boisko w 68. minucie, a kilkadziesiąt sekund później miał wymarzoną okazję do zdobycia gola. Miłosz Przybecki przeprowadził dynamiczny rajd prawym skrzydłem i posłał płaską piłkę wprost pod nogi Balickiego. Ten przewrócił się jednak w decydującym momencie i nieczysto uderzył piłkę.
Po końcowym gwizdku z napastnikiem Ruchu porozmawiał dziennikarz "Gazety Wyborczej", Paweł Czado. Oto cytat:
"Po meczu podszedłem do schodzącego z boiska Artura Balickiego. Łzy leciały mu jak grochy. - Przeżyłem coś wspaniałego: mogłem zadebiutować przy wypełnionym stadionie, prezentował się naprawdę pięknie. No ale oczywiście mam do siebie pretensje. Miałem przecież taką wymarzoną okazję żeby wyrównać... Była naprawdę dobra! No i ten debiut ma teraz słodko-gorzki smak... Muszę to przetrwać! - pociągał nosem, a mnie łamało się serce.
Ale wiecie co? Inni go nie zostawili. Niektórzy piłkarze schodząc do szatni okazywali mu wsparcie, klepali przyjacielsko po plecach.
Właśnie dlatego futbol jest tak uniwersalny. W prosty sposób przekazuje emocje. W najtrudniejszych momentach buduje się więź, cementuje się społeczność. Ludzie dostrzegają na kogo mogą liczyć w trudnych chwilach."
źródło: Niebiescy.pl / Gazeta Wyborcza Katowice