Niebiescy rozegrali latem pięć sparingów. Drużyna dwa mecze kontrolne wygrała i trzy przegrała. Krzysztof Warzycha razem z Marcinem Molkiem musiał zbudować całkiem nowy zespół. W przerwie między rozgrywkami kadrę opuściło bowiem aż 16 piłkarzy.
- Ze starej ekipy została tylko garstka. Doszła do nas spora grupa juniorów oraz obcokrajowcy, którzy i tak nie mogą na razie zagrać w lidze ze względu na zakaz transferowy. Dlatego w meczach sparingowych graliśmy w różnych składach, sprawdzaliśmy różne ustawienia. Musieliśmy mieszać, by przygotować część juniorów na pierwsze mecze w lidze - tłumaczy Marcin Molek, który od miesiąca pracuje przy Cichej. Wychowanek Niebieskich zastąpił na tym stanowisku Wojciecha Grzyba.
Molek jako piłkarz przeszedł w Ruchu wszystkie szczeble, od trampkarza do gracza pierwszej drużyny. Jako trener prowadził w klubie grupy juniorskie, młodzieżowe a później drugi zespół. Zanim jednak powrócił na Cichą, pracował między innymi w roli trenera w LZS-ie Piotrówka (III liga), Górniku Wesoła (III liga) oraz w MKS-ie Siemianowiczance (liga okręgowa). - Skorzystałem z propozycji Ruchu, bo po to się człowiek stara, aby pracować w jak najwyższej klasie rozgrywkowej i aby mieć wyzwania - mówi. - Mieliśmy mało czasu, na zgranie zespołu, bo letnia przerwa jest dosyć krótka, ale nie ma co narzekać. Nie obawiam się pierwszych kolejek ligowych. Jako zawodnik byłem waleczny i taki też jestem w roli szkoleniowca. A dla naszych juniorów to ogromna szansa. Gdy w drugiej połowie lat 90. przychodziłem do chorzowskiego zespołu, ja oraz inny debiutanci, tacy jak Damian Gorawski, czy Dawid Bartos początkowo cieszyliśmy się, gdy zagraliśmy w meczu mistrzowskim pięć-dziesięć minut. Wprowadzani byliśmy stopniowo. Dopiero po pewnym czasie graliśmy 90 minut. Obecni juniorzy zostaną rzuceni na głęboką wodę i uważam, że nie utoną. Chłopcy nie mają nic do stracenia. Dla nich to ogromna szansa. Widzę zresztą jak rywalizują na treningach, w meczach kontrolnych. Są waleczni, zaangażowani - podkreśla Molek.
źródło: Sport