- Skoro nie otrzymywałem pieniędzy i nie byłem chciany w zespole, droga była jedna. Mogłem złożyć wniosek w kwietniu, ale nie chciałem tego robić. Może dla niektórych zabrzmi to śmiesznie, ale nie zszedłem jako pierwszy z okrętu, tylko - na dzisiaj - jako ostatni - opowiada były kapitan drużyny Niebieskich
Rafał Grodzicki, który udzielił wywiadu "Sportowi". Zachęcamy do przeczytania kilku fragmentów.
Izba ds. Rozwiązywania Sporów PZPN poinformowała, że pański kontrakt z Ruchem został rozwiązany. Już jednak wcześniej dochodziły do nas informacje, że ta umowa jest nieważna.
Rafał Grodzicki: - Też byłem trochę zaskoczony, że dopiero teraz ta wiadomość została opublikowana. Już tydzień temu było wiadomo, że kontrakt zostanie rozwiązany z winy klubu. Pani prawnik kontaktowała się wtedy z PZPN-em i poinformowano ją, że Ruch nie skorzystał z prawa do odwołania.
Dlaczego zdecydował się pan na złożenie wniosku o rozwiązanie kontraktu?
- Zrobiłem to po zakończeniu sezonu. Złożyłem dokumenty i byłem pewien, że władze klubu porozmawiają ze mną i dojdziemy do jakiegoś porozumienia. Nic jednak z tych rozmów nie wynikało, a w tym roku otrzymałem tylko jedną pensję! Za styczeń. Czekałem jednak cierpliwie do zakończenia rozgrywek, nie chciałem składać tego wniosku w trakcie sezonu. Skupiłem się na walce drużyny o utrzymanie. Po zakończeniu rozgrywek paru chłopaków pozostało przy Cichej i przypuszczam, że oni otrzymali zaległości. W moim przypadku było inaczej.
Mimo to część kibiców ma do pana pretensje. Uważa, że kapitan nie powinien opuszczać Ruchu.
- Wiem, że pojawiają się takie głosy, ale kibice powinni zwrócić uwagę na kilka kwestii. Po pierwsze - ostatnio klub nie traktował mnie poważnie. W odróżnieniu ode mnie większość piłkarzy miała wypłacane pensje. Można wytrzymać parę miesięcy bez wynagrodzenia, ale w takim przypadku klub powinien rozmawiać z zawodnikiem. Ze strony władz klubu nie było jednak takich chęci, brakowało dialogu i porozumienia. Każdy postąpiłby tak samo na moim miejscu. Skoro nie otrzymywałem pieniędzy i nie byłem chciany w zespole, droga była jedna. Mogłem złożyć wniosek w kwietniu, ale nie chciałem tego robić. Może dla niektórych zabrzmi to śmiesznie, ale nie zszedłem jako pierwszy z okrętu, tylko - na dzisiaj - jako ostatni. Nie zauważyłem, aby w projekcie "Ruch w I lidze" było dla mnie miejsce w drużynie. Gdy za pierwszym razem opuszczałem Cichą, też wieszano na mnie psy. Ja wtedy milczałem, ale prawda była taka, że wygasła mi umowa, a nikt ze mną nie rozmawiał. Teraz jednak opuszczam Ruch w zdecydowanie gorszym nastroju, bo drużyna spadła do I ligi. Będę trzymał kciuki za zespół, za to, aby jak najszybciej powrócił do ekstraklasy. Z Cichą mam również związanych bardzo wiele miłych wspomnień. Zdobywaliśmy wicemistrzostwo, brązowy medal, ale w pamięci pozostanie mi przede wszystkim reakcja kibiców na nasze wygrane w Zabrzu. Gdy wracaliśmy na Cichą po derbowych zwycięstwach, fani byli niesamowici, dosłownie nosili nas na rękach. To były piękne chwile. Zostawiłem w chorzowskim klubie wiele zdrowia i zawszę będą kibicował Niebieskim.
źródło: Katowicki Sport