Po takim sezonie ilość skierowań do kardiologa wśród członków Niebieskiej społeczności powinna przekraczać średnią. Gdyby i nasz klub przyrównać do żywego organizmu, to pewnie leżałby teraz na Oddziale Intensywnej Terapii. Kłopoty finansowe, jak w życiu, ciągnęły za sobą problemy organizacyjne oraz roszady i WIELKIE zawody kadrowe. Ten temat poruszyliśmy w jednej z ostatnich sond. Nie pytaliśmy celowo o odejście, które miało największy wpływ na spadek, ale o rozczarowanie, które wywołało.
Waldemar Fornalik: 56%
Wielki, wielki zawód. Bezsprzecznie mimo swoich racji zostawił drużynę w najważniejszym momencie sezonu. Przy okazji sprawił nam niezwykle smutny prezent urodzinowy (20 kwietnia). Powody odejścia starał się uchwycić Wojciech Todur w artykule
"Anatomia upadku Ruchu. Kibice wskazują winnych" i wydaje się, że świetnie, to zrobił.
To trener doświadczony, który doskonale wiedział, że zmiana na ławce w tym momencie i w takich okolicznościach w 9 na 10 przypadków zakończy się katastrofą. Chcąc zamanifestować dezorganizację, brak komfortu pracy i zaufania zrobił to w najbardziej dobitny i brutalny sposób.
Trzeba naszym kibicom wiedzieć, że na słynnym spotkaniu, kiedy to Dariusz Smagorowicz zakomunikował, że bez 18 mln zł klub nie otrzyma licencji, Waldemar Fornalik poproszony o zabranie głosu wskazał, że miejsce Ruchu jest w Ekstraklasie, że jest to marka, która przyciąga młodych piłkarzy i rozsławia cały region.
Patryk Lipski: 25%
Nie kryliśmy zachwytu, gdy debiutował w Niebieskich barwach. Sprawił, że szybko zapomnieliśmy o Filipie Starzyńskim. Odważnie wybrał koszulkę z numerem "10". Z jego wypowiedzi, choć te oczywiście zdradzały młodzieńczy wiek, płynęła mądrość i poukładanie.
W czasie Niebieskiej przygody zdążył się nawet zachwycić naszą historią. Nie było to tyle sztuczne, co ulotne. Na końcu nie było już sentymentów. Nie miejmy wątpliwości, że sprawa dotyczyła zaległych 8 tys. zł. Na koncie jego i jego managera pojawi się zapewne wkrótce gruba kasa za podpisanie nowego kontraktu. Koncertowo wyrąbał Ruch, choć trzeba prawdzie oddać, że tak naprawdę działacze sami mu na to pozwolili.
Jako kibice mamy prawo Patryka Lipskiego zdrowo wyszydzić, a na miejscu działu marketingu nawet zastanowiłbym się, czy nie zrobić z niego pierwszego Judasza. To mogłoby się świetnie sprzedać i przyciągnąć tłumy na trybuny. "No mercy" Patryku, teraz Ty nam dałeś pretekst i sam rozpocząłeś tę zabawę. Życie jest przewrotne i lubi oddawać, co się zabrało - "what goes around, comes around". Do zobaczenia.
Piotr Ćwielong: 16%
Wstyd przyznać, że tacy zawodnicy kształtowali się w Chorzowie. Pewnie Gerard Cieślik już przygotował swój pas, bo jak widać nauka poszła w las. Czy ten uciekłby z klubu w jakichkolwiek okolicznościach?
Piotr Ćwielong nie zrozumiał swojej roli. Nie przyszedł tu tylko dobrze grać, ale w tych trudnych warunkach dać młodszym kolegom przykład i motywację. Nie musiał wracać do Chorzowa, nikt z tego tytułu nie miałby pretensji. Tymczasem przyszedł i wywołał chorobę, która jak dżuma kolejno pociągnęła kolejnych, psując przy okazji atmosferę.
Kamil Mazek: 2%
Efekt trendu wylansowanego przez Piotra Ćwielonga. Niestety zdążył jeszcze "zarazić" Patryka Lipskiego. Odejście o tyle mniej bolesne, że z góry tego mogliśmy się spodziewać. Gdyby odszedł tak jak Jarosław Niezgoda, to w ogóle nie byłoby tematu.
W ostatniej fazie mało grał. Oczywiście szkoda, bo fajnie gdyby dał się zapamiętać ze świetnych występów i normalnego odejścia.
Leszek Dyja: 1%
Brytyjskie stwierdzenie "Last but not least" wydaje się tu idealnie pasować. Najmniejsze rozczarowanie, ale skutki ogromne. Drużyna, w końcówce, pod kątem fizycznym naprawdę średnio się prezentowała. Oczywiście mógł odejść bez ściemniania, zdradzając od razu powody i przyszłe miejsce pracy. Choć co prawda pracuje u lokalnego rywala, to fajne w tym jest to, że pozostaje otwarty na współpracę z Ruchem.
Ktoś powiedziałby, że żyjemy w materialnym świecie i musimy się z tym pogodzić. NIE, NIE MUSIMY! Nie chodzi o to, że teraz z nas przebija ból po spadku, ale to że zabolało tak po ludzku. Oczywiście składanego słowa należy dotrzymywać. Musimy też uporać się z całym wywołanym bałaganem. Nie powinniśmy jednak sobie pozwolić wmówić, że cała wina leży po naszej stronie. Ten sezon był ogromną nauką. W biedzie przecież poznajemy, kto jakim jest człowiekiem. Bieda też hartuje, a charakter i wyznawane wartości będą nam jeszcze bardzo potrzebne. Wrócimy silniejsi.
Marco FC K-ce
[email protected]