- Wiceprezes ma dostać premię wyższą od 70 procent zespołu. To jest kpina. Dlaczego nikt nie da żadnej premii na przykład tej biednej pani Reni, która pracuje w klubie od lat. Jej bardziej by to pomogło niż działaczom - mówi były piłkarz Ruchu
Piotr Ćwielong, który udzielił wywiadu katowickiemu "Sportowi". Zapraszamy do przeczytania wybranych przez nas fragmentów.
Gdy teraz patrzy pan z boku na to, co dzieje się w Ruchu, to co pan sobie myśli?
Piotr Ćwielong: - Powiedziałem odchodząc, że z kilkoma osobami nie było mi po drodze i nie dało się współpracować. Wszyscy mieli do mnie pretensje, ale czas pokazał, że to ja miałem rację, bo nie ma tych ludzi już w klubie. Teraz każdy widzi, co się dzieje. To jest przykre, ale ciągle wypadają jakieś trupy z szafy. Zmieniły się władze, które chcą dobrze dla klubu, ale problemy zrodziły się dużo, dużo wcześniej. To nie jest tak, że wszystko się posypało w kilka miesięcy, bo kłopoty nawarstwiały się od lat.
Gdy przychodził pan do Ruchu, to obiecywano co innego? Czuje się pan na swój sposób oszukany?
- Ludzi poznaje się po czasie i po czynach. Dla mnie największym żartem jest ta afera z premiami dla zespołu. Wiceprezes (Mirosław Mosór - dop. red.) ma dostać premię wyższą od 70 procent zespołu. To jest kpina. Dlaczego nikt nie da żadnej premii na przykład tej biednej pani Reni, która pracuje w klubie od lat. Jej bardziej by to pomogło niż działaczom. Każdy wie, kto podpisywał te dokumenty. Szkoda słów.
Ruch panu zalega jeszcze z wypłatami?
- Nie. Wobec mnie nie ma już żadnych zaległości. Mnie te sprawy nie dotyczą.
(...)
Niektórzy byli zaskoczeni tym, że wybrał pan trzecią ligę w Niemczech...
- To nie jest zła czy słaba liga. Na pewno ekstraklasa jest wyżej, ale tam dominuje fizyczna piłka, za dużo grania nie ma. Dużo walki. U nas na każdy mecz przychodziło po 17 tys. widzów, a na ostatni mecz 25 tys. kibiców. Magdeburg kibicowsko, organizacyjnie, to naprawdę poziom najlepszych klubów w ekstraklasie.
Co teraz będzie z panem? Jest pan zdecydowany na powrót do Polski?
- Tak. Trenuję indywidualnie w Polsce. Będę się rozglądał, nie mam menedżera, ale uważam, że w Polsce nie jest mi on potrzebny. Czekam, co się wydarzy, kilka osób się do mnie odzywało. Na pewno chciałbym grać w polskiej ekstraklasie. W Niemczech byłem sam, więc ponowny tam wyjazd na rok nie wchodzi w rachubę. Nie chcę brać dzieci i zaburzać im rytm szkolny.
źródło:
Katowicki Sport