- Słowa kibiców, które ukazały się w oświadczeniu nie były miłe, ale na ulicy nie spotkało mnie nic przykrego. Byłem w Chorzowie przez tydzień po rozwiązaniu kontraktu i spotykając fanów, słyszałem od nich słowa podziękowania za grę i życzenia na przyszłość - mówi
Patryk Lipski, który trzy tygodnie temu przestał być piłkarzem Ruchu. Izba ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN przyznała rację zawodnikowi i rozwiązała jego kontrakt z Niebieskimi. Prezentujemy fragmenty rozmowy, która ukazała się w "Super Expressie".
Może warto było zostać do końca sezonu i dopiero wówczas rozwiązać kontrakt?
Patryk Lipski: - Już po złożeniu wniosku próbowałem dojść do porozumienia z klubem i byłem skłonny wycofać wniosek, żeby być do dyspozycji trenera. Ale to prezes Janusz Paterman stwierdził, że zostawia sprawę do rozstrzygnięcia przez Izbę i zdaje się na jej decyzję. Poczułem ulgę, bo to ja miałem rację, więc nie mam sobie nic do zarzucenia.
Byłeś w tak trudnej sytuacji finansowej, że musiałeś składać wniosek?
- Nie mogłem się zgodzić na to, że klub nie reagował mimo wezwania do zapłaty zaległych pensji. Słyszałem tylko słowne obietnice, na tym się kończyło. Prawda jest taka, że nie dostałem żadnych pieniędzy za okres od początku lutego włącznie.
(...)
Przeczytajcie również:
Oświadczenie Patryka Lipskiego. Jakie były kulisy rozmów?
Zarząd Ruchu odpowiedział na oświadczenie Patryka Lipskiego
Komunikat kibiców: Nosiliśmy cię na rękach, a ty nas zdradziłeś...
źródło: Super Express / Niebiescy.pl