- Spędziłem w Ruchu kawał swojego życia, utożsamiam się z tym klubem i jest mi cholernie smutno. Czuję się tak, jakby ktoś mi bardzo bliski, odszedł z tego świata - mówi
Jan Benigier, trzykrotny mistrz Polski w barwach Ruchu Chorzów, który udzielił wywiadu portalowi KatowickiSport.pl.
Poniżej prezentujemy wybrane fragmenty.
W Gdyni doszło do skandalu. Jak pan ocenia postawę sędziów i Rafała Siemaszki?
Jan Benigier: - Nawet jeśli wszyscy zgodnie stwierdzimy, że był to przekręt, niczego to nie zmieni. Wiadomo, że takie bramki nigdy nie powinny zostać uznane. Fatalnie zachował się piłkarz Arki i tak samo sędziowie. Ale czy to pierwszy raz arbitrzy pomylili się na niekorzyść Ruchu? Były w tym sezonie dziwne spalone, zaskakujące reakcje sędziów a teraz bramka strzelona ręką. Prawda jest jednak taka, że drużyna nie została zdegradowana przez arbitrów. Spędziłem w Ruchu kawał swojego życia, utożsamiam się z tym klubem i jest mi cholernie smutno. Czuję się tak, jakby ktoś mi bardzo bliski, odszedł z tego świata. W niedzielę byłem na imprezie sportowej w Bojszowach i było jak na... stypie.
Co jest główną przyczyną spadku?
- Drużyna grała wiosną za bardzo zachowawczo. Jeszcze za czasów Waldemara Fornalika brakowało ryzyka. Piłkarze wychodzili na murawę i skupiali się przede wszystkim na tym, aby nie stracić bramki. A wiadomo, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Nowy sztab szkoleniowy też preferował zachowawczą taktykę. A trzeba było grać va banque. Zamiast tego napastnik wchodził na murawę za napastnika. Kolejna kwestia, niektórzy piłkarze nie nadają się do ekstraklasy. Nie chcę wymieniać ich nazwisk, ale w zespole są gracze, którzy mają słabe umiejętności. Takim solidnym gwoździem do trumny był mecz z Piastem Gliwice. Wystarczyło wygrać derby, a tak w końcówce rywal na luzie strzelił trzy gole. Wielka szkoda, że drużyna spada, bo były bardzo duże szanse na to, aby zachować ligowy byt.
(...)
W trzech meczach, poprzedzających starcie z Arką, drużyna zbyt łatwo oddała punkty. Zgodzi się pan z tym?
- Mam inne zdanie. Nie uważam, aby zabrakło im ambicji i woli walki. W niektórych spotkaniach byli po prostu zdołowani, przygnębieni i dlatego przegrywali. Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba patrzeć w przyszłość.
Komisja ds. licencji w piątek podejmie decyzję dotyczącą prawa Ruchu do gry na zapleczu. Niektórzy kibice są zdania, że „Niebiescy” powinni odbudować się, ale w IV lidze.
- To według mnie błędne myślenie, bo w ten sposób może upłynąć bardzo wiele lat, zanim Ruch powróci do ekstraklasy. Jeśli będą możliwości finansowe, organizacyjne i sportowe, trzeba grać w I lidze. Bez wsparcia miasta chyba nie uda się. Ja też oferuję swoją pomoc.
źródło:
KatowickiSport.pl