- Nadzieja umiera ostatnia i Ruch ciągle ma szansę na utrzymanie się w Lotto Ekstraklasie, ale w przypadku spadku mamy też plan B. Zrobię wszystko, żeby Niebiescy wystąpili w I lidze, bo nie jestem zwolennikiem pomysłu, żeby zaczynać wszystko od IV ligi z czystym kontem. Uważam, że są inne metody, żeby się zresetować - mówi Prezes Janusz Paterman w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
W razie degradacji Ruch straci około 8 mln zł wpływów z tytułu praw telewizyjnych, co stanowi ponad połowę klubowego budżetu. Tymczasem koszty funkcjonowania klubu będą niemal takie same jak dotychczas. - W kontraktach zawodników nie ma klauzul, który pozwoliłyby nam ograniczyć wysokość ich zarobków po spadku do I ligi. Oczywiście jeśli spadniemy, to będziemy chcieli je renegocjować, ale zgodę na to musi wyrazić również druga strona, czyli piłkarze - stwierdził wiceprezes Michał Dubiel.
Jak zatem Paterman zamierza załatać dziurę w budżecie? - Rozmawiam z potencjalnymi sponsorami i mam nadzieję, że nawet jak spadniemy, to się nie wycofają z wcześniejszych uzgodnień i będą wspierać klub. Będziemy musieli też usiąść z udziałowcami i porozmawiać na temat naszych wewnętrznych zobowiązań. Mam przygotowaną propozycję dla miasta. Pytanie czy prezydent Andrzej Kotala i radni na to pójdą - zastanawia się prezes Ruchu.
Bez względu na to czy Ruch spadnie, czy się utrzyma, drużynę w nowym sezonie dalej będzie prowadził trener Krzysztof Warzycha. - "Gucio" jest zaangażowany w ten klub i jest osobą wiarygodną, a przy tym ma doskonały kontakt z zawodnikami. Jak dobierze sobie latem piłkarzy, z którymi będzie chciał pracować, to pokaże na co go stać. Oceniać jego pracę będzie można dopiero po tym, jak przepracuje z drużyną cały okres przygotowawczy i ustawi ją po swojemu. Teraz wziął ją z marszu, bo po odejściu Waldemara Fornalika nie było specjalnie chętnych, by podjąć się tego zadania - mówi Paterman.
Wiceprezes Dubiel jako przyczyny słabej gry zespołu Ruchu wskazuje kłopoty organizacyjne i finansowe, które cały czas dotykają Ruch. - Sprawa wypłaty miliona złotych premii za awans do grupy mistrzowskiej w sezonie 2015/16 wypłynęła przed wyjazdem drużyny na mecz ze Śląskiem Wrocław. Gdy piłkarze dowiedzieli się, że nie dostaną tych pieniędzy, to atmosfera budowana w zespole przez poprzednie dwa tygodnie przez trenera Warzychę kompletnie się zepsuła. Pragnę jednak zaznaczyć, że nigdy nie mówiliśmy, że ta premia się piłkarzom nie należy. Zapłacimy ją, jak tylko będą ku temu podstawy prawne - zapowiada Dubiel.
Z tym może być jednak problem. W klubie nie ma bowiem oryginału regulaminu premiowania w poprzednim sezonie, który zresztą został sporządzony już po zakończeniu rozgrywek, a prawniczka Ruchu nie przypomina sobie, by taki dokument przechodził przez jej ręce. Działacze poprosili piłkarzy, by pokazali swoją kopię umowy o wypłacie premii, ale do tej pory żaden z 27 graczy, którzy się pod nią podpisali, tego nie zrobił, a to co ukazało się w internecie to niekompletny skan dokumentu.
Cały artykuł można przeczytać na stronie
"Dziennika Zachodniego"