- Ten sztab tworzy koktajl mołotowa. Oby wypaliło! - mówi
Wojciech Grzyb, który wrócił na Cichą i został asystentem nowego trenera Niebieskich Krzysztofa Warzychy.
"Gucio" i "Grzybek", ikony chorzowskiego klubu, przejęli drużynę, która przed fazą finałową plasuje się tuż nad strefą spadkową. - Ruch nie zasługuje na to, żeby być w tabeli tak nisko. W grupie spadkowej na papierze najsilniejsze wydaje się Zagłębie, ale Ruch już nie raz pokazywał, że potrafi wygrywać z tymi teoretycznie silniejszymi ekipami. Nasza pozycja nie jest najlepsza, ale każdy mecz może to zmienić. Uważam, że w ekstraklasie jest kilka słabszych drużyn niż Niebiescy - przekonuje wychowanek klubu z ul. Cichej 6.
- Jednym z moich zadań będzie to, żeby zaszczepić w chłopakach wizję zespołu, którą posiada trener Warzycha. Trzeba przywrócić im radość z tego zawodu. Sam zawsze wychodząc z tej szatni miałem wielki "fun" i chciałbym, żeby to wróciło - uważa Grzyb. - Wydaje mi się, że po tym co dotknęło w ostatnim czasie klub i drużynę, największy problem stanowią kwestie mentalne. Ale myślę, że to jest do przeskoczenia. Myślę, że zadziała tzw. efekt nowej miotły. Każdy z chłopaków będzie mieć czystą kartę. Także ci, który grali ostatnio mniej, będą mieć swoją szansę do pokazania - dodaje.
Wojciech Grzyb jeszcze przed przyjazdem na Cichą miał okazję do porozmawiania z Patrykiem Lipskim, który
złożył niedawno wniosek o rozwiązanie kontraktu z winy klubu, a ponadto zmaga się z kontuzją. - Spotkałem Patryka... w pociągu. Rozmawialiśmy szczerze i zadeklarował, że chce pomóc Ruchowi w utrzymaniu. Oczywiście jest kwestia tego, na ile pozwoli mu na to zdrowie. Ale na pewno intencje ma dobre i trzeba dać mu szansę, zwłaszcza, że wiele potrafi - przekonuje 42-letni asystent trenera Warzychy.
źródło: Niebiescy.pl