Derby Śląska rozczarowały. Mimo dnia tygodnia i kapryśnej pogody frekwencja przy Cichej nie zawiodła, ale kibice opuszczali stadion rozczarowani, bo goli nie było im dane zobaczyć.
Jeszcze kilka lat wstecz wydawało się niemożliwym, by w ekstraklasie pozostały jedynie dwa śląskie kluby. W poniedziałkowy wieczór Ruch i Piast stoczyły walkę prymat w regionie, jako jego jedyni przedstawiciele. Niebiescy chcieli zrewanżować się za jesienną porażkę w Gliwicach (1:2). Kibice mieli powody do optymizmu, wszak chorzowianie nie przegrali pięciu kolejnych spotkań.
Mecz od początku nie porywał. Obie drużyny nie forsowały tempa. Inicjatywę mieli gospodarze, którym w pierwszej połowie kilka razy udało się przyspieszyć. I zbierali tego owoce - minimalnie niecelny strzał oddał Łukasz Moneta, do pozycji strzeleckich doszli też Rafał Grodzicki i Maciej Urbańczyk, ale nieznacznie się pomylili. Ale to było nic przy pudle Jarosława Niezgody - w 24. minucie po efektownej, kombinacyjnej akcji otrzymał świetne podanie na piąty metr i nikomu nie chciało się wierzyć, że tak koszmarnie przestrzelił. - Z przekąsem można powiedzieć, że Jarek wykorzystuje tylko trudniejsze sytuacje. Ale warto docenić tę akcję, bo była piękna - komentował trener Waldemar Fornalik.
W drugiej połowie z boiska długo wiało nudą. Gracze Piasta nie potrafili przedostać się w pole karne rywala, więc próbowali strzałów z dalszej odległości. Ale zarówno próby Radosława Murawskiego, jak i Stojana Vranjesa, mogły kwalifikować się jedynie do miana kiksa meczu. Niebiescy ożywili się w okolicach 70. minuty. Dwukrotnie stworzyli zagrożenie po centrach ze stałych fragmentów, ale poważny sygnał do ataku dał Moneta. Pomocnik ruszył lewą stroną i nieoczekiwanie huknął z narożnika pola karnego - piłka zatrzymała się na spojeniu, a strzał był tak mocny, że bramka drżała jeszcze przez dłuższą chwilę.
Ośmielony tym uderzeniem Ruch ruszył do ataku i na moment zapomniał o defensywie. Mogło to mieć opłakane skutki - w wyniku serii błędów sam na sam z Liborem Hrdlicką znalazł się Vranjes, ale w doskonałej sytuacji posłał piłkę na aut. Z każda kolejną minutą gracze Ruchu i Piasta opadali z sił, przez co w środkowej strefie powstawało coraz więcej luk, umożliwiających szybkie kontry. Ale po obu stronach boiska królował chaos. - To był mecz w którym o wyniku mógł zadecydować jeden błąd. Na szczęście go nie popełniliśmy, ale mamy niedosyt - zauważył Urbańczyk.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:0 Piast Gliwice
Żółte kartki: Flis, Szeliga
Składy:
Ruch: Hrdlicka - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Kowalczyk - Przybecki (83' Pazio), Surma, Urbańczyk, Lipski, Moneta (90' Trojak) - Niezgoda (85' Arak).
Rezerwowi: Miszczuk, Koj, Walski, Visnakovs.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Piast: Szmatuła - Szeliga, Korun, Sedlar, Flis - Badia (75' Sekulski), Murawski, Pietrowski (61' Masłowski), Vranjes, Zivec (61' Jankowski) - Papadopulos.
Rezerwowi: Rusov, Bukata, Mraz, Mokwa.
Trener: Dariusz Wdowczyk
Kapitan: Radosław Murawski
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)
Widzów: 7837 (w tym 350 kibiców Piasta)
|
źródło: Niebiescy.pl