Tegoroczny sezon wyjazdowy rozpoczął się dla nas od spotkania ze stołeczną Legią. Spotkanie na linii górnośląsko-warszawskiej jak zawsze dostarczyło dodatkowych emocji. Kibice Ruchu nie zawodzą i nie zwalniają tempa, dlatego w bardzo przyzwoitej liczbie zmobilizowali się na wyjazd.
Wyjazd początkowo miał się odbyć pociągiem specjalnym, jednak z powodu terminu i wizji znienawidzonych roboczych poniedziałków zmieniono na transport kołowy.
Zbiórka została zaplanowana na godz. 10:00 na parkingu klubowym, skąd półtorej godziny później wyruszyła kolumna 4 autokarów oraz kilkudziesięciu samochodów i busików. Samo opóźnienie wyjazdu ze zbiórki spowodowane było pierwszą dzielną interwencją policji, czyli sprawdzaniem autokarów dopiero w momencie wyjazdu z parkingu.
Po drodze miał miejsce przystanek obiadowy, gdy jeszcze można było cokolwiek kupić w naszym wolnym kraju, w którym nie musimy się już pocieszać widokiem octu na półkach... Niestety kolejny postój to już widok zamkniętych stacji benzynowych i innych "restauracji" spod znaku złotych górek, które nagle mają awarię prądu, zatkane kible, rozliczanie kasy, epidemie dżumy, cholery czy co tam jeszcze sobie wymyślą przy pomocy dzielnych stróżów prawa barykadujących prywatne folwarki za wygórowaną cenę darmowej kawy i hot doga...
Mniej więcej 40 kilometrów przed Warszawą kolumna wyjazdowa została zmuszona do zjechania na boczną drogę w celu wylegitymowania, co zabrało nam kolejny cenny czas. Niestety kwestia budowania sztucznych statystyk jest przecież sprawą priorytetową, a w Polsce nie ma większych problemów niż kibice udający się na mecz.
Po tak "miłym" powitaniu zapewniono nam dodatkowo wycieczkę krajobrazową połączoną ze zwiedzaniem Warszawy z perspektywy jazdy zawrotną prędkością 20km/h. To spowodowało, że pierwsze auta dojechały pod stadion dopiero po godzinie 17.
W międzyczasie pojedyncze auta stojące w niedzielnych korkach próbuje zaatakować Legia, jednak policja udaremnia jakiekolwiek atrakcje, co dzielni warszawiacy próbują nadrobić miotaniem kilkoma kamieniami, byle tylko odnotować plusik.
Po dotarciu pod stadion spore problemy z wejściem. Czas do pierwszego gwizdka zbliżał się nieubłaganie, natomiast na Legii jak zwykle bałagan jakich mało. Do przyjęcia ponad tysiąca kibiców gości wydzielone zostały jedynie dwie bramki z przepustowością mniejszą niż kolejka w przychodni. Dodatkowo stały element czyli problemy z wniesieniem oprawy, który nie zmienia się od lat. Przy takim podejściu do klienta (bo skoro płacimy za bilety, to jesteśmy klientami), oprawa oraz część osób wchodzi z bramą, ponieważ kołowrotki nie wytrzymują natężenia Ruchu. Cała sytuacja kończy się spięciem i przepychanką z połączonymi siłami ochrony i policji oraz zablokowaniem wejścia pozostałym osobom. Przy całej sytuacji z bramą udało się wnieść całą przygotowaną oprawę główną, zaś część uzupełniających świecidełek została przejęta przez smutnych panów.
Mecz się rozpoczął, a większa część wyjazdowiczów nadal oczekiwała pod bramą, bo przecież zakup biletu w tym kraju nie wiąże się z możliwością obejrzenia spotkania od początku. W ramach solidarności osoby znajdujące się już na sektorze gości ściągnęły flagi i opuściły go, skandując "wpuśćcie kibiców" oraz "piłka nożna dla kibiców". Natomiast fani Legii Warszawa, w myśl solidarności kibicowskiej, wykorzystali ten czas na intensywne rzucanie inwektywami w kierunku Ruchu i Widzewa.
Dopiero po pewnym czasie wznowiono wpuszczanie fanów Niebieskich. Ciągle w żółwim tempie i większości udało się wejść na obiekt w pierwszej połowie. Ostatecznie jednak do końca drugiej połowy dobijają kolejne osoby, a spora część została i tak pod stadionem.
Ostatecznie nasza liczba w Warszawie to
1360 osób, w tym solidne wsparcie 320 Widzewiaków oraz delegacje Elany i Wisły. Na sektorze gości wywiesiliśmy kilka flag, w tym m.in. "Psycho Fans", "To My Naród Śląski", "Criminal Family", "Herman", "Niebieskie Siemce", "Staszów", "Świętochłowice".
Doping stał na dobrym poziomie, do czego przyczynili się również piłkarze, którzy mocno zadziwili wszystkich wynikiem. Oprócz wsparcia ukochanego Ruchu, pozdrawiamy naszych przyjaciół i nie szczędzimy bluzgów gospodarzom.
W 70. minucie zaprezentowana została wniesiona z bramą zgodowa oprawa. W jej skład wchodziły dwa transparenty "Królestwo Niebieskie" i "Piekielne Imperium", które uzupełniała sektorówka z herbami Ruchu i Widzewa oraz postaciami Boga i Diabła. Po bokach pojawiły się duże flagi na kijach, a smaczku całości dodała pirotechnika, która nie została wniesiona w całości. Na sektorze gości mogło być znacznie goręcej.
Przy zawrotnym wyniku 3:0, który utrzymywał się na tablicy, zabawa była naprawdę przednia, a doping niósł się po stadionie, odbijając się od słoika do słoika.
W końcówce meczu kibice Ruchu wywiesili transparent "Musisz mieć honor i nie bać się klęsk, gdy będziesz musiał walczyć za trzech", który odnosił się do ostatnich wydarzeń. Niestety poziom debilizmu wylewany za ekranami monitorów przez wszelakich gamoni i pseudokumate portale zakrawa jedynie na pożałowanie. Sam transparent odnosi się tylko i wyłącznie do podjęcia rękawic w każdych okolicznościach, nawet gdy jest się skazanym na porażkę, bo trzeba walczyć za trzech. Natomiast rzesza "kumaczy" próbuje doszukać się w tym wzoru skróconego mnożenia. Sprawa jest prosta - dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Kibice Ruchu nie muszą na wzór "Legionistów" wywieszać żałosnych transparentów, byle tylko zwiększyć swoją wygraną kosztem propagandy na wzór pewnej gazety. Ale cóż, czasem warto rozgrzewać się na środku drogi, żeby kosztem przypału nie doszło do starcia, by innym razem walczyć z pewnością, że będzie się w większości. Życie pędzi dalej, a czas zweryfikuje wszystko...
Końcówka meczu to już istna zabawa z "Horto Magiko" w wykonaniu "Dzikiego Wąsa", który dla tego zwycięstwa poświęcił swój cenny wąs w ramach ofiary za trzy punkty ;) Radość po zwycięstwie była ogromna, w końcu nie często przełamuje się w lidze w tak pięknym stylu. Po zakończeniu spotkania piłkarze świętowali z kibicami w najlepsze, bo w końcu to był dzień, który dał nam pan...
Po meczu spędziliśmy jeszcze trochę czasu na stadionie, by przy wyjściu przepychać się przez milicyjny labirynt w formacji węża. W międzyczasie zatrzymanych zostało co najmniej 10 osób, które ostatecznie załapały się na dołek. Ostatecznie po długim oczekiwaniu "Niebieska Szarańcza" wyruszyła w kierunku Górnego śląska, gdzie większość zameldowała się po pierwszej w nocy.
Dziękujemy Widzewiakom za solidne wsparcie. Cieszy fakt, że CPO nie zawodzi ;) A tymczasem mobilizujemy się na kolejne mecze u siebie i wyjazdy. Pamiętajmy również o wspieraniu naszych przyjaciół na ich meczach.
Ave RUCH!
źródło: Niebiescy.pl