- Spadałem już z ligi i wiem, jak to się zaczyna. To właśnie wygląda tak jak teraz w przypadku Ruchu. Wyrównany mecz i nagle bramka dla rywala w końcówce. Brak szczęścia, jakiś błąd. Tak się właśnie spada z ligi - mówi były piłkarz Niebieskich
Mariusz Śrutwa, który udzielił wywiadu portalowi katowice.wyborcza.pl. Poniżej prezentujemy wybrane fragmenty.
Co dalej z Ruchem?
Mariusz Śrutwa: - Najwyższy czas, żeby działać. Podejmować nawet te najtrudniejsze decyzje. W klubie trzeba urządzić burzę mózgów. Zakopać topory i szukać rozwiązania z tej trudnej sytuacji. Naprawdę nie ma już na co czekać. To nie jest walka o utrzymanie Ruchu w Ekstraklasie. To jest walka o być, albo nie być tego klubu. Za chwilę możemy wszyscy obudzić się w czwartej lidze.
(...)
Można powiedzieć, że dwa najważniejsze zimowe transfery dotyczyły działaczy. Doszedł dyrektor Wojciech Zimerman, jest też nowy koordynator ds. szkolenie młodzieży Ryszard Komornicki. Wielu uważa, że te pieniądze lepiej byłoby zainwestować w zespół. Wystarczyłoby na klasowego gracza do środka pola.
- Jestem podobnego zdania. Z całym szacunkiem dla Ryszarda Komornickiego i jego pomysłów na szkolenie dzieci i młodzieży. To mogło poczekać. Podobnie ma się sprawa z obowiązkami nowego dyrektora. Ruch potrzebował i wciąż potrzebuje wzmocnień na boisku. A tak, po odejściu Piotra Ćwielonga, jest słabszy niż jesienią.
Ruch miał zacząć piłkarską wiosną od wygranej z Cracovią, a tymczasem po przegranej zacisnął pętle na swojej szyi jeszcze mocniej.
- Słaby to był mecz. Bez wyrazu. Wiodącą postacią drużyny był blisko czterdziestoletni Łukasz Surma, który w zimowych sparingach grał mało. Wyglądało na to, że żegna się z podstawowym składem.
Spadałem już z ligi i wiem, jak to się zaczyna. To właśnie wygląda tak jak teraz w przypadku Ruchu. Wyrównany mecz i nagle bramka dla rywala w końcówce. Brak szczęścia, jakiś błąd. Tak się właśnie spada z ligi.
(...)
Ponawiam więc pytanie - co dalej?
- Tylko jakiś kamikadze nie podjąłby teraz żadnej decyzji. Nic by nie zmienił. Ruchowi potrzebny jest duży wstrząs. W ratowanie tego klubu musi się zaangażować wiele osób. Całe przyjazne mu środowisko. Za chwilę nie będzie już czego ratować.
źródło:
Gazeta Wyborcza Katowice