Waldemar Fornalik (trener Ruchu):
- Zagraliśmy z drużyną, która prezentowała się bardzo dobrze pod względem fizycznym. Mam na myśli wzrost, warunki, jak i zachowanie na boisku. Liczyłem, że będą chcieli więcej grać w piłkę, a tymczasem było dużo pojedynków fizycznych. Ten mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie mieliśmy wynik 0:0, Węgrzy chcieli stwarzać zagrożenie głównie po stałych fragmentach gry, natomiast my graliśmy w piłkę i mieliśmy przynajmniej jedną czy dwie sytuacje, po których mogliśmy zdobyć bramki. Zobaczyliśmy poprzeczkę Gamakowa czy gola po spalonym Jarka Niezgody. Nie wiem, czy sędzia podjął słuszną decyzję, ale to jest nieistotne. Jak to mówię - ustaliśmy. Nie pozwoliliśmy przeciwnikowi na stworzenie sytuacji i z każdą minutą byliśmy coraz groźniejsi.
Druga połowa była już inna, bardziej otwarta. Popełniliśmy błąd indywidualny i bramkę zdobyli Węgrzy. Wyrównaliśmy, ale gdyby zawodnicy kilka razy lepiej przyjęli piłkę, lepiej dograli, to mogliśmy strzelić kolejne dwie, trzy bramki. Sam Miłosz Przybecki miał co najmniej dwie okazje, gdzie lepsze przyjęcie spowodowałoby, że miałby sytuację sam na sam.
źródło: Niebiescy.pl
