- Na pewno nie będę nic przewracał do góry nogami, widzę tutaj duży potencjał. W warunkach, które ma Akademia chcemy wszystko optymalnie zgrać, aby do maksimum wykorzystać potencjał trenerów i w konsekwencji zawodników - mówi
Ryszard Komornicki, który został koordynatorem ds. szkolenia zawodników i trenerów w Akademii Piłkarskiej Ruchu Chorzów. Prezentujemy wybrane fragmenty wywiadu.
Jaki będzie pana zakres obowiązków przy Cichej?
Ryszard Komornicki: - Będę zajmował się szkoleniem młodzieży i trenerów w Akademii. Będę za to odpowiedzialny wraz z Grzegorzem Kapicą.
Czyli będzie pan koordynatorem szkolenia grup młodzieżowych?
- Można to tak nazwać. Będę pracował z trenerami i później z zawodnikami. Zaoferowałem też wprowadzenie treningu indywidualnego. Wraz z Grzegorzem będziemy pracować z poszczególnymi zawodnikami.
Będzie pan osobiście trenował tych chłopaków?
- Tak, ponieważ trenerzy z Akademii mają też swoje dodatkowe zajęcia, szkoły itd. Uważam, że młodzież powinna więcej pracować indywidualnie, lub tylko w gronie kolegów ze swojej formacji, np. napastników, czy obrońców. Wtedy jest spokój i czas, żeby pewne rzeczy dopracowywać, doskonalić.
Do indywidualnych treningów będą wybierani zawodnicy, którzy się wyróżniają?
- Przede wszystkim, ale może być tak, że weźmiemy np. całą czwórkę obrońców z danej grupy wiekowej. Przede wszystkim chcemy pracować z tymi, którzy rokują na przyszłość.
A jak pan ocenia dotychczasowe działania naszej Akademii?
- Mam pewne przemyślenia, wnioski. Na pewno nie będę nic przewracał do góry nogami, widzę tutaj duży potencjał. W warunkach, które ma Akademia chcemy wszystko optymalnie zgrać, aby do maksimum wykorzystać potencjał trenerów i w konsekwencji zawodników. Ta "piramida" utalentowanych zawodników musi się zwężać, młodzi chłopcy muszą być selekcjonowani i tworzyć coraz mniejsze grupy. Byłoby super, gdyby wszyscy byli bardzo utalentowani, ale to niemożliwe, dlatego trzeba zająć się nimi jak najwcześniej, by stworzyć im warunki i by nie tracili po drodze swoich możliwości. Chodzi o to, by ci wyselekcjonowani, najbardziej utalentowani zawodnicy doszli do takiego poziomu, by dali sobie radę nie tylko u nas, ale też w bogatszych klubach na zachodzie.
Indywidualne podejście do zawodników to główna rzecz, którą zamierza pan wprowadzić? Co jeszcze wymaga korekty?
- Dosyć dokładnie wszystkiemu się przyjrzałem. Wydaje mi się, że polscy trenerzy mają olbrzymią ilość informacji, czasami wręcz zbyt dużą i muszą nauczyć się je odpowiednio wybierać. Konferencje szkoleniowe to oczywiście bardzo dobra rzecz, widać, że PZPN dba o to, by wprowadzić narodowy model gry w piłkę nożną. Myślę, że trochę potrwa, nim to wszystko się poukłada i znajdziemy swój styl. W Szwajcarii przez lata wypracowali sobie metodę treningową, która jest bardzo prosta w użyciu i bardzo efektywna. Szwajcarzy są bardzo dokładni, brakuje im trochę polotu, ale przy szkoleniu młodzieży polotu nie trzeba, potrzebny jest zawodnikom na boisku. Musimy uczyć dokładności, sprecyzować i ujednolicić myślenie. Nasza mentalność jest taka, że każdy trener i kibic jest piłkarskim ekspertem. Tutaj nie trzeba być ekspertem. Żeby trenować młodzież trzeba mieć dar przekazywania informacji i olbrzymią cierpliwość. Będziemy chcieli wprowadzać "ścinki" z meczów dla zawodników, np. napastnikom "na śniadanie" pokazywać, jak porusza się po boisku Lewandowski. Jak patrzy się na mecz, widzi się tylko jego pojedyncze akcje, my będziemy chcieli skumulować jego zagrania z kilku spotkań. Też kiedyś byłem "smyk", "bajtel", ale musiałem przejść dużo cięższą drogę, teraz młodzież ma nieporównywalnie lepsze warunki i musimy to wykorzystać.
(...)
Chce pan więc wprowadzić jedną filozofię gry, która będzie obowiązywała wszystkie grupy wiekowe?
- Absolutnie. Chciałbym, byśmy nauczyli się mówić to samo, bo gdy jeden trener przekazuje zawodnikowi co innego, a drugi co innego, w pewnym momencie ten chłopak przestanie myśleć, albo będzie myślał za dużo i będzie się bał podejmować decyzje na boisku. Jak będzie zawodowcem, powinien sam decydować co zrobi, a nie tylko słuchać trenera. My trochę niańczymy zawodników, moim zdaniem trzeba uczyć odpowiedzialności i dyscypliny od najmłodszych lat, bo piłka nożna wiąże się z dyscypliną. Nie podoba mi się wszechobecny luksus. Dzieci trzeba teraz uczyć, by nie biegały z słuchawkami, nie siedziały cały czas przy telefonach. Sam się łapię na tym, że bez komórki czuję się jak bez ręki, ale pracujemy z dziećmi, z młodzieżą. Możemy ich ukierunkować, żeby rozmawiali ze sobą, dobrze by było czasem też przeczytać jakąś książkę...
(...)
Pan dużą część życia spędził w Szwajcarii. Możemy spodziewać się zatem wprowadzenia pewnych wzorców treningowych z tego kraju do Akademii Ruchu?
- Oczywiście. Może nie nazywałbym tego szwajcarskimi wzorcami, bo to wszystko się trochę miesza. Niemcy odwiedzają Szwajcarów, a Szwajcarzy Niemców, są wymiany z Anglii, Hiszpanii, dużo przyjeżdżało Holendrów. Szwajcarski związek bardzo dużo pracuje nad udoskonaleniem szkolenia, a ich system jest dla mnie pewnym wzorcem.
Myśli pan też o nawiązaniu współpracy z klubami z zagranicy, by w Chorzowie dochodziło do takich wymian?
- Chciałbym. Nie chcę oceniać, czy coś jest lepsze, czy gorsze, ale na pewno dobrze jest zobaczyć coś innego, to wzbogaca warsztat trenera. Ja też jeździłem po całej Europie, w pewnych miejscach podobało mi się bardziej, w innych mniej, ale z każdego wyciągałem coś dla siebie. Oczywiście chcemy podpatrywać jak szkoli się młodzież, tak naprawdę mnie, szkoleniowca, nie interesuje, jak gra pierwsza drużyna, bo to są zawodowcy. Nie będziemy pracować tak, jak seniorzy, to jest coś zupełnie innego. Żeby robić to co oni, musimy najpierw nauczyć się podstaw. Z zamkniętymi oczami powinniśmy bez problemu wykonywać podania na 10 metrów lewą i prawą nogą. Jeżeli takie podstawowe elementy wypracujemy do perfekcji, łatwiej jest się potem zasymilować, wkomponować w każdy zespół. Polscy piłkarze często mówią, że za granicą szybciej biegają, ciężej trenują. Kto nam zabrania robić to samo? Bardzo ważne jest, by widzieć, co się dzieje w piłce, ale też nie przesadzać. Jest też tendencja, by pracować tylko z piłką. Do 15 roku życia jak najbardziej, ale potem trzeba nauczyć się też gry bez piłki. Ten element się trenuje wszędzie, tak zwane interwały robią wszystkie zespoły na świecie. Widziałem Inter Mediolan, Bayern Monachium i "o dziwo" zawodnicy biegali też bez piłki i to sporo. Trzeba wybiegać mecz, bez tego możemy być świetni z piłką, ale nic nam to nie da. Barcelona zakładała sobie, że ma 6 sekund na odbiór. Tego się nie widzi, widzi się zagrania piętką, klepki itd. Ale podstawą sukcesu jest gra bez piłki. Scouting też jest czymś bardzo ważnym. Czasami talent przejdzie przez palce, bo nie zauważy się zawodników, ta siatka nie jest dobrze rozwinięta. Takie FC Basel monitoruje zawodników na całym świecie. Nie wszystkich dostaną, bo nie mają takich możliwości finansowych, jak największe kluby, ale zawsze mają jakiegoś chłopaka, który się wyróżnia. Oczywiście nie jestem naiwny, wiem, że pewnych rzeczy szybko nie przeskoczymy. Wierzę jednak, że w Ruchu uda się wejść na wyższy poziom szkolenia, czuję się tu bardzo dobrze, z Grzegorzem Kapicą, Mirkiem Jaworskim czy Mirkiem Mosórem graliśmy przeciwko sobie i dobrze się znamy. To, że jestem z Górnika nie ma na to wpływu.
źródło: Ruch Chorzów