Odejście Piotra Ćwielonga z Ruchu Chorzów tuż przed rozpoczęciem przygotowań do rundy rewanżowej Ekstraklasy, to fatalny sygnał nie tylko dla kibiców, ale i kolegów z drużyny.
- We wtorek, gdy stało się jasne, że odchodzę z Ruchu, to rozdzwoniły się dziesiątki telefonów. Każdy chciał wiedzieć, co się stało. Dlaczego odchodzę? Nie chcę i nie będę się rozwodził na ten temat. Względy rodzinne - i niech tak pozostanie - mówi były zawodnik Ruchu w rozmowie z "Gazetą Wyborczą Katowice".
Osoby, które znają Ćwielonga, zdradzają, że ten z trudem akceptował finansowe i organizacyjne realia, jakie gnębią od lat Ruch. I właśnie to przesądziło o rozstaniu. Zawodnik jednak tego nie komentuje.
Odejście piłkarza, którego kibice wybrali najlepszym zawodnikiem drużyny w rundzie jesiennej, to duży cios dla zespołu, który wiosną stoczy trudną walkę o utrzymanie. Na Cichej często powtarzają, że potrzebują do tej walki doświadczonych i ogranych ligowców. No to jednego z nich właśnie stracili. To także fatalny sygnał dla kolegów Ćwielonga, którzy w szatni Niebieskich zostają.
- W tej szatni jest olbrzymia wiara w to, że Ruch się utrzyma. I nie przesądzi o tym fakt, że Piotr Ćwielong będzie częścią tej drużyny, czy nie. To po prostu dobry zespół, który nie punktował jesienią na miarę swoich możliwości. Wierzę w tych chłopaków. Wierzę w tych, którzy wkrótce dołączą do drużyny. Mimo wszystkich przeciwności losu Ruch utrzyma się w lidze - zapewnia 31-letni Ćwielong i dodaje: - Teraz odchodzę, ale przecież z graniem w piłkę jeszcze nie kończę. Może nasze drogi jeszcze się przetną? To przecież zawsze będzie mój Ruch Chorzów.
Na Cichej mówi się, że "Pepe" może kontynuować karierę w Śląsku Wrocław. Pojawiła się też informacja, że wróci do Niemiec. - Telefony się rozdzwoniły, ale żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Muszę dać sobie kilka dni, żeby ochłonąć - podkreśla pomocnik.
źródło:
Gazeta Wyborcza Katowice