- Ruch stanął przed naprawdę poważnym dylematem i w związku z tym podjął taką, a nie inną decyzję. Ja mam komfort, bo mogę obstawać przy swoim, za co nie grożą mi konsekwencje. Natomiast w przypadku chorzowskich działaczy było inaczej. Dlatego absolutnie rozumiem ich decyzję, chronili coś ważniejszego, czyli interes klubu, walczyli o możliwość złapania jakiejkolwiek szansy na to, by spróbować się utrzymać - mówi
Jacek Bednarz, który od listopada 2013 do czerwca 2016 roku pełnił funkcję prokurenta w Ruchu Chorzów i był odpowiedzialny m.in. za przygotowanie wniosku licencyjnego. Zapraszamy do przeczytania wybranych fragmentów wywiadu opublikowanego na stronie futbolfejs.pl.
Sprawa Ruchu zakończyła się, pana zdaniem, sprawiedliwym werdyktem?
Jacek Bednarz: - Ruch przyznał, że mógł popełnić błąd i w związku z tym uznał swoje przewinienie, ale działanie w żadnym wypadku nie było celowe. Czy to wyrok sprawiedliwy? Uważam, że wydanie sprawiedliwego orzeczenia w tym przypadku było arcytrudne i jeszcze długo będzie budzić sprzeczne emocje.
Dlaczego?
- Dlatego, że redakcja przepisów Podręcznika Licencyjnego w zakresie, jaki był przedmiotem badania w sprawie Ruchu, nie była jednoznaczna. Przyznała to sama Komisja Licencyjna. Tak niejednoznacznie sformułowane przepisy pozwalają bronić innego poglądu i przedstawiciele Ruchu tego poglądu bronili. Natomiast dla wyniku postępowania najistotniejsze było to, że ostateczna interpretacja tych przepisów należała do komisji. To było jej prawo i ona z tego prawa skorzystała, po czym logicznie uzasadniła wydanie werdyktu w oficjalnym komunikacie. Niemniej bardzo istotne jest to, że orzeczenie uwalnia klub od winy umyślnej, co próbowano - na szczęście nieskutecznie - wmówić opinii publicznej. Pod tym względem uzasadnienie orzeczenia nie pozostawia żadnego miejsca na jakiekolwiek spekulacje. To bez wątpienia sukces Ruchu, który tym samym obronił swoją reputację. Mimo tego myślę, że w Chorzowie będą tacy, którzy uważają, że należało walczyć do końca.
(...)
Pan wciąż jednak uważa, że komisja nie miała racji?
- Ja przede wszystkim uważam, że skoro klub, co udowodniono w trakcie postępowania, nie zrobił niczego celowo, umyślnie, a jedynie popełnił błąd, to można było mniej arbitralnie orzec o karze. A właściwie skupić się na egzekucji podstawowego obowiązku, czyli obowiązku zapłaty zaległych wynagrodzeń w możliwie szybkim terminie pod rygorem ujemnych punktów oraz wykorzystać ten przykład, żeby pokazać całemu środowisku problem, żeby w przyszłości nikt inny nie pomylił się w interpretacji tych - powtórzę to raz jeszcze - niejednoznacznych przepisów. Bardziej byłoby to z duchem gry, a tabela układałaby się wyłącznie na boisku, czyli tam, gdzie powinna. (...)
źródło:
Futbolfejs.pl