To był trudny rok. Rok zawiedzionych oczekiwań, wielu trudnych i często niezrozumiałych decyzji. Przede wszystkim ten rok stał, niestety, pod znakiem utraconego zaufania. Miasto i kibice stracili je względem klubowych decydentów, fani nie raz wątpili w piłkarzy i trenera. Co więcej, zaufanie do Ruchu stracili dziennikarze (nie mam na myśli tych, którym weszło, lecz tych względnie obiektywnych) i kibice w dalszych zakątkach kraju. Ruch przez lata, ale zwłaszcza w ostatnich miesiącach, zapracował na miano klubu, w którym nie zgadza się nic, a jego jedyną wartością są oddani fani i wspaniała tradycja. To zbyt mało, by coś znaczyć w poważnej piłce.
W tekście, który opublikowałem w kwietniu, tuż po przyznaniu klubowi miejskiej pożyczki, napisałem tak:
Proponuję, by zawiesić broń i nie upatrywać w radnych łatwego celu, idealnego do wyładowania frustracji. Owszem - patrzmy im na ręce, by wywiązywali się ze składanych obietnic jak najsumienniej. Jednocześnie kibicujmy i wspierajmy, by umiejętnie dozowali finansową kroplówkę klubowi i rozliczali jego działaczy. Bo ci, z wszystkich zaangażowanych w działanie maszyny "Ruch", najmocniej nadszarpnęli zaufanie. Oby włodarze klubu mieli świadomość, od kogo pożyczyli pieniądze i jaka wiąże się z tym odpowiedzialność. I jaki kredyt zaufania otrzymali - oprocentowany bardziej, niż jakikolwiek kredyt finansowy.
Miasto zachowało się irracjonalnie, bo zagrało va banque, a na szali położyło pieniądze mieszkańców - podatników, swoich wyborców. Jak historia się potoczyła, doskonale wiemy. Do tego, jak malowniczo określił to niedawno prezydent Andrzej Kotala, z szafy w gabinecie przy Cichej wciąż wypadają "stare trupy" i aż strach się bać, ile ich jeszcze jest.
Śmiem twierdzić, że największym kapitałem klubu w tej chwili jest trener - Waldemar Fornalik. Mimo swego pokerowego oblicza, jest optymistą zaskakująco niepoprawnym. Wierzy w pokonanie problemów organizacyjnych, ale co najistotniejsze, wierzy w swój zespół. Jestem przekonany, że każdy inny trener w kraju, już dawno opuściłby Ruch, uznając to za, słuszną poniekąd, ewakuację z tonącego okrętu i ratowanie resztek trenerskiego wizerunku. Fornalik został na pokładzie i mam nadzieję, że wkrótce zagra na nosie wszystkim niedowiarkom. Nie brakowało przecież takich, którzy domagali się jego dymisji nawet w połowie rundy.
Pamiętam, że jeden z forumowiczów przez kilka lat, w sygnaturze pod podpisem, umieszczał zawsze taką sentencję:
Czegoś, co trwało tyle lat, nie da się zdmuchnąć, jak domku z kart... Rzecz jasna było to w czasach głębokiej, drugoligowej smuty. Hasło wryło mi się w pamięć i przypomniałem sobie o nim kilka wiosen później, kiedy Niebiescy sięgali po wicemistrzostwo Polski. Tak to już jest - coś, co wydaje się abstrakcją, mrzonką, pobożnym życzeniem, nieoczekiwanie, w niedalekiej przyszłości, staje się ciałem. Oczywiście na cuda nie można liczyć - trzeba wykonać poważną pracę u podstaw, by odbudować klub - sportowo, organizacyjnie i wizerunkowo. Będzie o tyle trudniej, że wokół niego rozpętała się wichura - i chociaż nie jest "domkiem z kart", to obawy, że runie, nie są bezpodstawne. Ale trzeba wierzyć i mocno pracować na naszą własną, chorzowską, "dobrą zmianę".
W nowym, 2017 roku, radziłbym odrzucić wszelkie teorie o zawistnych działaczach w centrali, nieprzychylnych dziennikarzach czy Bóg wie jakich obcych mocach chcących zniszczyć Ruch. Nawet, jeśli w tych plotkach istnieje ziarenko prawdy, to zdecydowana większość z nich jest bujdą. Cała wiara w nas - ludziach o niebieskich sercach.
Nie da się ukryć, że przez wspomniany na początku wzajemny brak zaufania, wielu osobom w niebieskiej rodzinie jest coraz bardziej nie po drodze. Kolejne miesiące będą dla nas poważną próbą. Dla zawodników, by pokazali hart ducha, wolę walki i udowodnili, że zależy im na utrzymaniu ekstraklasy w Chorzowie. Dla działaczy, by naprawili błędy i zadbali o lepsze jutro, a ci, którzy zawinili najbardziej, uderzyli się w pierś i odeszli. Dla kibiców, by nie odwracali się od zespołu i wspierali go na każdym kroku. Także poprzez krytykę, byle konstruktywną.
Tak się złożyło, że gdy pisałem powyższe zdania, jedna ze znajomych zamieściła na portalu społecznościowym życzenia noworoczne, będące cytatem z twórczości Ernesta Brylla. Tak się składa, że owa znajoma stroni od piłkarskich emocji, ale życzenia doskonale puentują ten tekst.
Obudźcie się strudzeni, obudźcie się zmęczeni! Co siłą nas gnębiło, na lepsze się odmieni. A jak się nie odmieni, to my zrobimy zmianę. Abyśmy tylko mieli karki wyprostowane!
Dziękujemy, że byliście z nami przez te 12 miesięcy. Coraz chętniej śledzicie nas w social mediach, czekacie na kolejne materiały TV Niebiescy i każdego dnia odwiedzacie Niebiescy.pl. To mobilizuje nas do jeszcze większej pracy.
Wszystkiego dobrego w nowym, 2017 roku. Zaufajmy sobie znów!
Mayday