Mamia Jikia przez 11 sezonów występował na polskich boiskach (w latach 1997-2008). Najdłużej Gruzin grał w Ruchu Chorzów - to z nim zdobył brązowy medal mistrzostw Polski i zagrał w Pucharze UEFA z Interem Mediolan. - W 2008 roku zawiesiłem buty na kołku i wróciłem do Gruzji, bo dzieci poszły do szkoły. Zacząłem pracować w merostwie Tbilisi w wydziale sportowym, gdzie przydała się moja znajomość języków obcych - opowiada Jikia w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
Wydawało się, że cała rodzina Jikiów zostanie już na stałe w Gruzji, ale szyki pokrzyżował im syn Saba, który postanowił pójść w ślady ojca i zostać zawodowym piłkarzem. Długo trenował w Akademii Piłkarskiej Dinama Tbilisi, ale po pewnym czasie wraz z rodzina przeniósł się z powrotem do Chorzowa. Problemów z aklimatyzacją nie miał, bo choć urodził się w Gruzji, to do siódmego roku życia mieszkał w Polsce i dobrze znał język.
- Na początku mieliśmy trochę problemów, bo Saba najpierw przez pół roku czekał na pozwolenie FIFA na grę w Polsce, potem nie mógł występować w drużynie juniorów, więc reprezentował rezerwy Niebieskich, ale teraz gra już ze swoimi rówieśnikami - opowiada starszy z rodziny Jikia. - Stracił przez to trochę czasu, ale generalnie uważam, że wyjazd do Polski był dobrym pomysłem. Teraz jest z nami już moja żona i młodsza córka, więc znów jesteśmy tu niemal całą rodziną. Sam pracuję zawodowo w prywatnej firmie i robię licencję trenerską - dodaje.
Jak Mamia, dziś już z pewnym dystansem, ocena rozgrywki piłkarskie w Polsce? - Wszystko bardzo szybko poszło do przodu. Jest znakomita infrastruktura, są piękne stadiony, ale poziom rozgrywek Ekstraklasy wcale się od tego nie podniósł. Trenerzy stawiają na młodzież, co samo w sobie jest chwalebne, ale czasem brakuje jej na boisku tej piłkarskiej jakości - stwierdził „Jiko”. Na święta z całą rodziną wróci do Tbilisi. - Jak byłem piłkarzem, to podróżowałem z Polski do domu przynajmniej dwa dni, bo nigdy nie było bezpośredniego samolotu i musiałem latać przez Kijów, Mińsk czy Moskwę. Teraz wsiadamy do samolotu w Pyrzowicach i po trzech godzinach jesteśmy na miejscu. Jak się stęsknimy za rodziną, to zdarza się, że lecimy nawet na weekend, bo te loty nie są drogie. Zdecydowana większość Gruzinów jest wyznania prawosławnego, więc święta obchodzi później niż u was. Zresztą dla nas ważniejszy jest Nowy Rok, który staramy się witać razem z całą rodziną, a jest ona dość liczna - dodał Mamia. 41-letni Jikia po powrocie do Polski znów zaczął grać w piłkę, bo do występów w grającej w okręgówce mysłowickiej Unii Kosztowy namówił go trener Marcin Molek, kolega z czasów gry w Ruchu.
- Chciałbym dograć jeszcze ten sezon, bo mamy szansę na awans do IV ligi, a później zakończyć definitywnie karierę. Z synem już pewnie nie zagram w jednej drużynie, ale za to zagramy przeciwko sobie, bo Unia ma zaplanowany zimowy sparing z rezerwami Ruchu - stwierdził Jikia, który w trakcie występów w Ruchu zadziwił kolegów piękną grą na fortepianie, lecz teraz zasiada już co najwyżej za klawiaturą komputera.
źródło: Dziennik Zachodni