- To był chyba najtrudniejszy rok dla mnie jako prezydenta. Mieliśmy wiele trudnych i kontrowersyjnych decyzji do podjęcia. Nie było łatwo i sporo zdrowia mnie to kosztowało - powiedział Prezydent Miasta Chorzów
Andrzej Kotala, z którym mieliśmy okazję porozmawiać podczas czwartkowej sesji Rady Miasta. Poruszyliśmy sporo istotnych kwestii związanych z naszym klubem. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.
Po kilku godzinach dyskusji radni miasta zgodzili się na przesunięcie terminu spłaty pożyczki. Spodziewał się pan, że tak będzie wyglądać dzisiejsza sesja?
Andrzej Kotala: - Trudno powiedzieć, czego się spodziewałem. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się niczego. Decyzja należała do radnych i cała dyskusja opierała się na tym, żeby przekazać im całą wiedzę, jaką posiadamy na temat klubu. Chodzi o finanse i aspekty prawne związane z prolongatą. Nie chodziło tutaj o namawianie kogoś do głosowania tak czy przeciw. Moją rolą było rzetelne przekazanie wiedzy na temat klubu. Tak się stało i radni ocenili, że należy jeszcze podać rękę Ruchowi oraz umożliwić mu spłatę pożyczki w późniejszym czasie. Wszyscy mamy nadzieję, że to pomoże klubowi i stanie on na nogi. Złapanie oddechu jest mu potrzebne.
Powiedziałem podczas sesji, że wpływy, jakie miały się pojawić w tym roku, nie doszły do skutku. Nie ma dotacji w związku z umową promocji pomiędzy Węglokoksem a Ruchem. Ponadto osoby, które deklarowały wpłatę, nie dotrzymały swoich obietnic. To są niejako obiektywne aspekty, które zostały wzięte przez Radę Miasta i mnie również, aby tej pomocy udzielić.
Nowe porozumienie zostanie sfinalizowane jeszcze w tym roku?
- Porozumienie jest zaakceptowane i parafowane przez wszystkie strony, ale jego podpisanie jest uwarunkowane jeszcze dodatkowymi sprawami. Mianowicie pozytywnymi opiniami Rady Nadzorczej Centrum Przedsiębiorczości spółki gminnej, Rady Nadzorczej Ruchu Chorzów SA oraz Rady Miasta Chorzów. Jeżeli te trzy warunki zostaną spełnione i wszystkie rady podejmą właściwe decyzje, to wtedy porozumienie zostanie podpisane przez wszystkie strony i wejdzie w życie. Mamy już zgody Rady Nadzorczej Centrum Przedsiębiorczości oraz Rady Miasta i teraz potrzebna jest jeszcze opinia Rady Nadzorczej Ruchu. Jeżeli będzie ona pozytywna, to wtedy podpiszemy porozumienie. Ma to nastąpić jeszcze w tym roku.
Jak pan zareagował na informację o tym, że Ruch został ukarany ujemnymi punktami?
- Reakcja była podobna jak w przypadku innych, które do mnie non stop spływają. Mówię chociażby o informacji, że pojawiają się kolejni wierzyciele z umowami, że jakiś trener nie otrzymał miliona złotych z lat poprzednich... To jest podobna sytuacja i kolejny strzał w plecy. Dla wszystkich, bo my się staramy, a z szafy co chwilę wypada następny trup i znowu mamy problem do przemyślenia, przedyskutowania i przetrawienia. Ujemne punkty od Komisji Licencyjnej to kolejny cios dla klubu. Wszystko przez błędne decyzje z przeszłości, przez takie zarządzanie klubem na hurra. Mam wrażenie, jakby ktoś nie stał na ziemi i nie wiedział, że takie rzeczy prędzej czy później wyjdą. To się jednak dzieje i wszystkich bulwersuje.
Posiadam oficjalną informację od pana Kurczyka, że pan Smagorowicz oddał się do dyspozycji, wychodzi z klubu i rezygnuje z gratyfikacji, jakie mu się być może należą. Mówię być może, bo tej sytuacji nie znam, więcej wie pan Kurczyk. To jest chyba dobra informacja, bo dzisiaj spijamy te piwo, które pan Smagorowicz nawarzył w latach poprzednich. Powiedziałbym, że to jest optymistyczne na przyszłość tego klubu.
Kilka razy powtarzał pan, że są firmy chętne do sponsorowania Ruchu, ale uzależniają to od personalnych zmian w klubie. Czy o taką zmianę chodziło?
- Myślę, że to jest ta zmiana, po której poszczególne osoby zainteresują się klubem i będą łaskawiej na niego patrzeć. Być może wyciągną parę groszy ze swojej kieszeni, aby go wesprzeć. Mam taką nadzieję, że składane kiedyś deklaracje dzisiaj będą aktualne i realizowane.
Widzi pan prognostyk na przyszłość? Są szanse na to, że Ruch wkrótce stanie na nogi i będzie zdrowszy finansowo?
- Wiele zależy od sytuacji sportowej. Nie jest ona dzisiaj najciekawsza, a powiedziałbym nawet, że jest wręcz tragiczna. Mogą zostać odebrane kolejne punkty, chyba, że znajdą się środki na to, aby fundacja spłaciła piłkarzy. Gdyby udało się znaleźć pieniądze, drużyna straciłaby tylko dwa punkty (po podziale przed fazą finałową - przyp. red.). Nie jest to dużo, ale biorąc pod uwagę sytuację w tabeli, jest wiele do zrobienia. Ciężka praca przed klubem i piłkarzami.
Nie usłyszał pan deklaracji ze strony klubu, że długi fundacji zostaną spłacone?
- Mam nadzieję, że większościowy udziałowiec klubu pan Aleksander Kurczyk podejmie decyzję w tej sprawie i wyłoży na ten cel jakieś środki finansowe. Nie chcę niczego rokować, bo to nie są moje pieniądze tylko jego. Jeśli jednak faktycznie chce iść do przodu, jeżeli chce, aby klub funkcjonował, nie spadł z Ekstraklasy i miał sukcesy, to chyba nie ma innego wyjścia. Trudno mi dzisiaj mówić, jaka będzie decyzja pana Kurczyka.
Nie obawia się pan, że z szafy może wypaść kolejny trup?
- Tego możemy się wszyscy obawiać, bo nikt nie wie, co nas czeka w przyszłości. Powiedziałem wcześniej, że co chwilę wypada coś nowego i nie wiemy, co jeszcze nas spotka. Trudno wróżyć z fusów, ponieważ nie mamy pełnej wiedzy na temat tego, jakie są jeszcze trupy w tej szafie i gdzie są pochowane.
W nowej umowie miasto zastrzegło sobie, że strukturach Ruchu pojawią się kolejni przedstawiciele magistratu. Czy wiadomo już, jak to będzie wyglądało?
- W porozumieniu zawarty jest zapis, że w Radzie Nadzorczej Ruchu zasiadać będą dwaj przedstawiciele miasta. Sama gmina już od jakiegoś czasu ma jedno miejsce w radzie, ale spółka Centrum Przedsiębiorczości również będzie je mieć. W zarządzie klubu będzie tak jak jest, czyli będzie w nim zasiadać jedna osoba - Rafał Byrczek.
Myślę, że przed nami, zarządem i radą nadzorczą jest trudne zadanie, ponieważ trzeba powołać nowego prezesa. Nie wiem, czy pan Aleksander Kurczyk zdecyduje się dalej pełnić tę funkcję. Być może zostanie ogłoszony jakiś konkurs na to stanowisko. To tyle jeśli chodzi o kwestie personalne, natomiast mogę powiedzieć, że pozycja spółki CP bardzo się wzmocniła, jeśli chodzi o możliwość odzyskania środków, które zostały pożyczone.
Jak wygląda kwestia zabezpieczeń po zawarciu nowego porozumienia?
- Są dwie umowy - jedna pomiędzy miastem a klubem na kwotę 6 milionów złotych, a druga pomiędzy spółką CP a klubem na kwotę 12 milionów złotych. O ile miasto ma zabezpieczenie twarde w postaci hipoteki na majątku spółki AMG, o tyle spółka miała zabezpieczenie na kilka sposobów - hipotekę na majątku na 3 miliony złotych, środki z transferów zawodników, środki z cesji praw do transmisji oraz znaki towarowe. Wymieniłem te najważniejsze zabezpieczenia. Zauważmy, że jedno jest twarde i bardzo mocne, ale pozostałe są uwarunkowane od wielu okoliczności, które się mogą wydarzyć. Chociażby przykład znaków towarowych, które już są zastawione przez pana Smagorowicza w innych spółkach prywatnych.
Dzisiaj, w związku z tym porozumieniem, spółka CP zamiast miękkich zabezpieczeń w postaci transferów czy znaków, posiada twarde. Zabezpieczenie, które ma dzisiaj miasto na majątku spółki AMG, przejdzie na spółkę w momencie spłacenia pożyczki udzielonej przez miasto. Gdy Ruch odda pozostałe 3 miliony złotych z pierwszej transzy, to zabezpieczenie zostanie zwolnione przez miasto, ale z automatu przejdzie do spółki.
W poprzednich latach miasto przekazywało Ruchowi pieniądze z tytułu promocji. Czy w 2017 roku klub może liczyć na podobne wsparcie?
- Tak, jak najbardziej. Nie wycofujemy się z tego, aby wspierać klub na takim poziomie, na jakim to robiliśmy wcześniej. Będziemy ogłaszać konkursy na promocję i klub będzie mógł się do nich zgłosić. W budżecie na 2017 rok na pewno pojawi się kwota na promocję miasta poprzez sport. Ruch pewnie złoży ofertę i jeżeli wygra, to będzie mógł te środki uzyskać.
Czy wiadomo już, jaką kwotę miasto przeznaczy na promocję poprzez sport?
- Będzie to około 2 milionów złotych.
To był trudny rok, gdy weźmiemy pod uwagę współpracę miasta z Ruchem oraz pana rolę. Pewnie sporo zdrowia to pana kosztowało.
- Nie ukrywam, że tak. To był chyba najtrudniejszy rok dla mnie jako prezydenta. Mieliśmy wiele trudnych i kontrowersyjnych decyzji do podjęcia. Nie było łatwo i sporo zdrowia mnie to kosztowało, ale mam nadzieję, że okres świąteczny pozwoli podreperować ten stan i wkroczyć w nowy rok z większym optymizmem oraz nadzieją, że będzie dobrze.
Rozmawiał: Neo (Niebiescy.pl)