Niebiescy już w najbliższy piątek podejmą u siebie Wisłę Kraków. Zawodnikom trudno jednak skupić się na przygotowaniach do meczu, skoro nad klubem wisi widmo surowych kar. - Noc z niedzieli na poniedziałek była długa. Niełatwo było mi zasnąć - przyznaje pomocnik Kamil Mazek.
We wtorek chorzowianie z niecierpliwością wyczekiwali na wieści z posiedzenia Komisji Licencyjnej. - Odświeżałem Twittera, wchodziłem na strony internetowe. Wiadomo, że ta sprawa bardzo mnie interesuje, bo dotyczy mojej przyszłości, jak i klubu. Pierwsze informacje były tragiczne, ale może nie będzie wcale tak źle. Jestem dobrej myśli - podkreśla Patryk Lipski. - Niektórzy już skreślili nasz klub, ale ja wciąż liczę, że wszystko uda się odkręcić, że nie jest do końca tak, jak informują media. Może dlatego będzie łagodniejszy wymiar kary - dodaje "Mazi".
- Czytałem na ten temat w internecie, koledzy z szatni też tłumaczyli zawiłości. Bez wielkich emocji podchodzę do tego. Słyszałem, że są możliwe wysokie kary, ale nie ma co martwić się na zapas. Musimy się skupić na meczu z Wisłą Kraków - wskazuje Słowak Libor Hrdlicka.
Jak się okazuje, niektórzy z graczy Ruchu zdążyli już się uodpornić, gdyż przy Cichej od wielu lat dzieje się sporo i niekoniecznie dobrego. - Jestem związany z Ruchem od pięciu lat, ale chociażby w ostatnim roku sporo mieliśmy negatywnych informacji. Gdy w styczniu byliśmy na obozie na Cyprze, dowiedzieliśmy się, że zabrano nam punkt, później była sprawa z pożyczką od miasta, następnie z jej przedłużeniem. W międzyczasie pod koniec sezonu zasadniczego zastanawiano się, kto powinien być w ósemce, my, czy Podbeskidzie. Nie możemy więc narzekać na nudę. Też trochę przyzwyczaiłem się do tego, że można spodziewać się wielu różnych rzeczy i dlatego informacja o Fundacji nie spowodowała jakiegoś wielkiego wstrząsu - wyjaśnia Lipski.
źródło: KatowickiSport.pl / Niebiescy.pl