- Jeśli Ruch spadłby z ligi, to nie przez zawodników, ale przez własne błędy. Nie będę miał sobie nic do zarzucenia, co najwyżej oni będą mogli czegoś żałować, czego oczywiście im nie życzę. To nie jest tak, że zawodnicy chcą odegrać się na Ruchu. Klub ma jeszcze czas, by naprostować pewne rzeczy, pałeczka jest po jego stronie - mówi
Krzysztof Kamiński. Były bramkarz Niebieskich jest jednym z piłkarzy, którzy złożyli zawiadomienia do Komisji Licencyjnej w związku z umową podpisaną z Fundacją "Ruch Chorzów". Prezentujemy wybrane fragmenty wywiadu opublikowanego na stronie Weszlo.Com.
Miałeś już moment, że spisałeś te pieniądze na stratę?
Krzysztof Kamiński: - Powoli świtały mi myśli, że tych pieniędzy nie ma sensu rozplanowywać. Będą - super. Nie będzie - trudno. Ale czy spisałem na straty? Oczywiście, że nie. Liczę, że uda się jeszcze je odzyskać. Po pierwszym roku w Japonii Tomek Ćwiąkała w rozmowie na Weszło pytał mnie, czy mam zaległości w Ruchu. Za każdym razem otwarcie mówiłem - oczywiście, że zaległości są. W Lidze+ Ekstra znów było pytanie, czy Ruch ma wobec mnie zaległości. Powiedziałem prawdę. Po tym programie dostałem telefon z Komisji Licencyjnej z prośbą, czy mogę powiedzieć coś więcej. Wyjaśniłem, jak wyglądała i wygląda cała sytuacja.
Próbowałeś odzyskać te pieniądze przez te wszystkie lata?
- Oczywiście. Cały czas. Wielokrotnie próbowaliśmy rozwiązać to polubownie. Najśmieszniejsze jest to, że za każdym razem czuliśmy ze strony Ruchu bezczelność. "Jeśli chcecie, to walczcie, macie różne organy, narzędzia, PZPN". Biła od nich pewność, że niczego im nie zrobimy, w żaden sposób nie zmusimy ich do zapłacenia należności. Po kilku próbach pozostało tylko uzyskanie wyroku i próbowanie ściągnięcia tego przez komornika. Wyrok uzyskałem bez najmniejszego problemu. Ruch się nawet nie interesował tym, że się z nimi sądzę. Nikt nawet nie przychodził na rozprawy. Oddawali to walkowerem. Komornik jakoś te pieniądze odzyskiwał, ale szło trochę jak krew z nosa.
Ile udało ci się odzyskać?
- Początkowo Ruch - co można zobaczyć w dokumentach u was na stronie, więc nie jest to tajemnica - zalegał mi 48500 złotych. Przez komornika udało mi się odzyskać z tego 15 tysięcy złotych. Do tego dochodzi premia za trzecie miejsce i Ligę Europy. Problem polega na tym, że nie miałem tych premii na papierze. Zawodnicy, którzy zostali w klubie po jakimś czasie odzyskali mniejsze czy większe pieniądze. Ja z racji tego, że odszedłem zimą, zostałem pominięty. Na podstawie dokumentów piłkarzy Ruchu mogę dochodzić swoich praw. Będzie to ciężkie, ale nie niemożliwe.
(...)
Nie zapalała ci się lampka, kiedy podpisywałeś umowę z fundacją?
- To był warunek. Nie było czegoś takiego, że "jeśli chcesz, to zrobimy tak". Nie, zero dyskusji. Został podsunięty papier i tyle. Podpisujemy. Powiedziałem, że pierwszy raz się z czymś takim spotykam, a oni zbyli temat i powiedzieli, że tak to u nich wygląda i mam podpisać taką umowę, jaka jest. Nie było czegoś takiego, że jedno będzie na sto procent, a drugie na pięćdziesiąt. Pieniądze z obu umów miały być na sto procent. (...)
źródło:
Weszlo.com