Bramkarz Niebieskich Kamil Lech w kolejnym spotkaniu zawalił bramkę. Czy 22-latek w meczu z Koroną Kielce powinien usiąść na ławce rezerwowych? - zastanawia się serwis KatowickiSport.pl, który o zdanie zapytał byłego trenera Ruchu Władysława Żmudę.
Na początku sezonu bramki chorzowian strzegł Wojciech Skaba i wychodziło mu to kiepsko. Dlatego sztab szkoleniowy postawił na 22-latka. Lech gra regularnie od 4. kolejki. W każdym z tych spotkań drużyna traciła bramki, a syn byłego golkipera Niebieskich, Piotra Lecha, w kilku sytuacjach mógł zachować się lepiej. W sobotnich derbach z Piastem Gliwice przy pierwszym golu, strzelonym przez Tomasza Mokwę, zaspał. - Kamil to zdolny bramkarz, ale brakuje mu jeszcze doświadczenia. To nie jest na razie następca Matusza Putnocky'ego. Słowak wybronił drużynie sporo spotkań. Jestem przekonany, że gdyby został przy Cichej, Ruch miałby o 4-5 punktów więcej - przyznaje były szkoleniowiec Niebieskich.
- Golkiper to czasami nawet 40 procent wartości drużyny. Dlatego oczekuje się od bramkarza, że co 3, 4 mecz wybroni wynik. Lech jeszcze takiego spotkania w tym sezonie nie miał - dodaje Władysław Żmuda, który w latach 80. sprowadził na Cichą z Granicy Kętrzyn Piotra Lecha. - Miałem wtedy do wyboru kilku bramkarzy. Wszyscy posiadali podobne umiejętności, ale o tym, że Piotr został w Chorzowie zadecydowała jego pracowitość i wielka ambicja - wyjaśnia ekstrener.
Ruch ma za sobą 5 porażek z rzędu, wliczając w to Puchar Polski. W poniedziałek podejmować będzie Koronę Kielce, która również dołuje. - Na pewno ostatnie mecze nie mogły wpłynąć pozytywnie na psychikę młodego golkipera. Powinien odpocząć, usiąść na ławce rezerwowych - nie ma wątpliwości Żmuda.
źródło: KatowickiSport.pl