Kibice Ruchu zachodzą w głowę, kto będzie strzegł bramki ich zespołu w sobotnim spotkaniu w Gliwicach. Trener Waldemar Fornalik ma do dyspozycji czterech golkiperów - Kamila Lecha, Libora Hrdlickę, Jakuba Miszczuka i Wojciecha Skabę. Nie jest jednak tajemnicą, że o miano "numeru jeden" walczą pierwsi dwaj.
Dodatkowo Słowak czeka na debiut w niebieskich barwach - choć kontrakt podpisał już prawie miesiąc temu, to przy Cichej czekano na jego certyfikat. Sprawy formalne już jednak dawno zostały załatwione i nowy nabytek może w sobotę po raz pierwszy zagrać w Lotto Ekstraklasie.
Póki co, od czwartej kolejki, między słupkami pojawia się Lech. Jego postawa jest oceniania skrajnie. - Każdemu trafiają się kiksy i Lech nie jest w tym przypadku wyjątkiem - odpowiada Piotr Czaja, niegdyś bramkarz, a później trener. - Lech rekordów na razie nie bije, ale mimo że ma jeszcze niepewne interwencje, warto na niego stawiać. Nie skreślajmy go. Pamiętam, gdy jako trener bramkarzy w Ruchu, dawałem szansę młodemu wówczas Józefowi Wandzikowi. Mówiono, że jestem... głupi! Ja jednak byłem konsekwentny i Wandzik zrobił później karierę – wspomina Czaja na łamach portalu Katowicki Sport.
Czy to oznacza, że Hrdlicka powinien oswajać się z myślą o ławce rezerwowych? - Byłem trochę zaskoczony tym, że Ruch sprowadził kolejnego golkipera. Chyba Słowak nie jest im potrzebny, skoro w kadrze są trzej zawodnicy na tę pozycję - zastanawia się Czaja. - Przy Cichej było w historii wielu znakomitych bramkarzy i większość z nich widziałem na własne oczy. Zdecydowanie najlepszy był jednak Edward Szymkowiak. Niektórzy bardziej kojarzą go z Polonią Bytom, ale zanim trafił tam, bronił przecież u nas w Ruchu. Szybki, zwinny, gibki, znakomicie wyszkolony - dodaje były bramkarz Ruchu. - Powracając do współczesności, ważne jest także to, jak spisuje się obrona. Jeśli defensywa na wiele pozwala, to golkiper ma później duże problemy - kończy Czaja.
źródło: Katowicki Sport / Niebiescy.pl