W poniedziałek Rada Nadzorcza Ruchu odwołała ze stanowiska prezesa Janusza Patermana. Przedsiębiorca szefem klubu był przez ledwie 29 dni. - Dla mnie to szok - nie kryje Władysław Żmuda.
Były trener Niebieskich jako powód nieoczekiwanej decyzji podaje zamieszanie wokół transferu Mariusza Stępińskiego. Zawodnik od tygodnia przebywał w Nantes, ale prezes Paterman blokował transfer. - Został zdymisjonowany chyba głównie z powodu konfliktu związanego z transferem Stępińskiego. Z jednej strony ponad 2 miliony euro to mało, ale rozumiem, że Ruch potrzebuje pieniędzy. Poza tym nie wyobrażam sobie, aby po tym całym zamieszaniu Stępiński wrócił do Ruchu i znowu grał dobrze - uważa Żmuda. - Chłopak otrzymał zgodę z Ruchu, dogadał się z władzami Nantes, nastawił się na grę we Francji. Ruch powinien jednak także zagwarantować sobie porządny procent z następnego transferu, bo przypuszczam, że napastnik zrobi karierę i będzie grał w coraz lepszych klubach - dodaje.
Szkoleniowiec, który prowadził Ruch w latach 1985-1987, analizuje także to, co dzieje się wewnątrz klubu. - Powracając do sytuacji we władzach klubu, to odbiło się to także na drużynie. W starciu z Legią prezentowała się kiepsko. Sam pamiętam, jak mieliśmy kłopoty w Widzewie, gdy pracowałem tam po raz drugi, były różnego rodzaju problemy organizacyjnego, piłkarze nie mogli skupić się na grze, i to odbiło się na wynikach. Podobnie sytuacja wygląda w Wiśle Kraków. Ogromne zamieszanie z prezesami wpłynęło na to, że drużyna przegrywa mecz za meczem - mówi ekstrener w rozmowie z portalem KatowickiSport.pl.
- Paterman miał bardzo mało czasu, aby się wykazać, dlatego nie można oceniać go za te cztery tygodnie.Ruchowi przydałby się taki prezes jak świętej pamięci Zbigniew Noras. Świetny fachowiec, bardzo słowny człowiek, który miał także bardzo dobre kontakty z piłkarzami - podkreśla Żmuda.
źródło: Katowicki Sport