- Nowe rozdanie. Nowi ludzie. Nowy prezes i nowa rada nadzorcza. Wszystko ludzie, którzy mają Ruch w sercu. To mnie zainspirowało - mówi Jerzy Weindich, chorzowski przedsiębiorca działający od 25 lat w branży spożywczej, który ponad miesiąc temu został członkiem Rady Nadzorczej Ruchu. Zapraszamy do przeczytania fragmentów wywiadu, jaki ukazał się na stronie Slask.Sport.pl.
Jak się zostaje członkiem rady nadzorczej Ruchu Chorzów?
Jerzy Weindich: - Zachęcano i przekonywano mnie do tego. Wydaje mi się jednak, że byłem łatwym celem. Jestem chorzowianinem, wychowanym na Ruchu. To jest mój klub. Przekonał mnie ostatecznie Aleksander Kurczyk [przewodniczący rady nadzorczej - przyp.red.], który roztoczył przede mną wizję zarządzania klubem. Nowe rozdanie. Nowi ludzie. Nowy prezes i nowa rada nadzorcza. Wszystko ludzie, którzy mają Ruch w sercu. To mnie zainspirowało.
Potem, gdy już poznałem plany nowego prezesa Janusza Patermana, było mi o decyzję jeszcze łatwiej. Wokół klubu zebrało się grono osób, które potrafią docenić wartość niebieskich barw.
Jak rolę rezerwuje pan dla siebie w Ruchu? Będzie pan kreował, czy raczej rozliczał?
- Na początek muszę dobrze poznać strukturę i organizację klubu. Muszę znaleźć swoje miejsce, a to wymaga czasu. Na pewno nie będę specjalistą od wszystkiego, bo tacy zazwyczaj nie znają się na niczym. Na pewno będę koncentrował się na finansach. Na tym się znam i chcę pomóc. Nie będę też bierną osobą w radzie. Mam swoje pomysły, wizje, które chcę, żeby były realizowane.
W radzie jest więcej takich osób, więc na pewno będzie niejedna okazja, żeby się pospierać o przyszłość klubu.
(...)
Gdy pan usłyszał, że Ruch ma kilkadziesiąt milionów złotych długu, to co pan pomyślał?
- Gdyby to było przedsiębiorstwo, które miałbym przejąć, to pewnie złapałbym się za głowę. W tym przypadku dominowało jednak zaciekawienie. Jak to się stało? Jak do tego doszło? Jasną sprawą jest, że tego długu nie można pogłębić. Ruch musi być zdrowy. I to również jest wyzwanie, które mnie inspiruje do pracy na rzecz klubu. Gdyby Ruch miał 10, 15 milionów złotych na plusie, to pewnie nie byłbym teraz członkiem rady nadzorczej. Jest jednak inaczej, więc jest i pole do popisu.
(...)
Nie ma znaku równości pomiędzy członkiem rady nadzorczej, a sponsorem, ale wiem, że nowi członkowie złożyli obietnicę, że zakupią po milionie akcji Ruchu. Czy to prawda?
- Każdy z nas deklarował, że w miarę możliwości będzie kupował klubowe akcje i ja również się do tego zobowiązałem. Obecnie jednak realizuję w mojej firmę inwestycję, która pochłania mój czas i pieniądze.
Z czasem będę miał jednak więcej wolnych środków i wtedy wywiąże się z deklaracji, jakie złożyłem. Na razie jednak skupiam się na tym, żeby otworzyć drzwi do klubu przed nowymi sponsorami.
Ruch szykuje się właśnie do sprzedaży Mariusza Stępińskiego - to będzie najwyższy transfer w historii klubu. Jaka jest pana wiedza na ten temat?
- Dotykam tego tematu na co dzień. To zbyt poważna sprawa, żeby czerpać wiedzę na ten temat z mediów. Moim zdaniem Stępiński nie powinien zostać sprzedany już teraz. Dlatego nie przyłożę ręki do tego transferu. To dobry zawodnik, ale może być jeszcze lepszy. Mam żal do trenera Adama Nawałki, że nie dał mu szansy podczas Euro we Francji.
Stępiński to piłkarz, który przyciąga kibiców na trybuny. A pan na kogo chodził?
- Oj przez lata uzbierało się ich tak wielu. Pamiętam Ruch trenera Michala Vicana. Bezkompromisową drużyną, która parła do przodu po kolejne zwycięstwa. Eugeniusz Faber, Joachim Marx, Zygmunt Maszczyk, a potem Krzysztof Warzycha, to byli gracze, którzy rozpalali moją wyobraźnię.
(...)
Czy na Stadionie Śląskim Ruch Chorzów również będzie u siebie?
- Śląski to jest rozwiązanie i wyjście dla Ruchu, tyle, że przede wszystkim wyjście finansowe. Trudno mi sobie wyobrazić, że na Śląskim uda się wykreować taką samą atmosferę, jak na Cichej. Średnia na naszych meczach to około siedmiu tysięcy osób. Na Śląskim tyle osób to pomieści się w szatni. A jak nie będzie atmosfery na trybunach, to nie będzie też zwycięstw Ruchu. Bez dwunastego gracza nie ma szans na wielki klub.
Całą rozmowę można przeczytać na stronie
Slask.Sport.pl