O tym jak duża dzieli naszą Ekstraklasę ekonomiczna przepaść względem najbardziej popularnych rozgrywek ligowych w Europie, świadczą chociażby kwoty sprzedaży "Naming Rights". Lotto Ekstraklasa to teraz nowa nazwa naszej ligi. Totalizator Sportowy, będący spółką skarbu państwa, nabył roczne prawa do nazwy oraz świadczeń reklamowych za kwotę 10 mln zł. Przy założeniu równego podziału każdy klub otrzyma 625 tys. zł.
Czy 10 mln zł to dużo, czy mało? Różne komentarze można było spotkać na portalach sportowych. My postanowiliśmy pytanie zadać w naszej sondzie i zobaczyć, jaki będzie finalny wynik. Najwięcej głosów otrzymały odpowiedzi, że to "bardzo mało" lub "mało", bo łącznie
71%. Przeciwnego zdania jest tylko
9% kibiców, dla których kwota jest "duża" lub "bardzo duża". Umiarkowanie na sprawę spogląda
20%. Średnia oddanych głosów wskazuje wręcz idealnie, że to
MAŁO i pewnie w tej kwestii zdanie naszych kibiców będzie tożsame z sympatykami kopanej w całej Polsce.
Patrząc na budżety i potrzeby naszych klubów, to zastrzyk skromny. Zapewne w każdym z nich spojrzą inaczej. Dla Ruchu to ok. 3,2% budżetu, dla dominującej finansowo Legii niecałe 0,5%. Trudno polemizować ze stwierdzeniem, że coś jest tyle warte, ile druga strona jest w stanie zapłacić. Możemy jednak pokusić się o stwierdzenie, że sprzedający, czy negocjujący powinni zrobić w tym przypadku coś, a nawet o wiele więcej. Oczywiście nie sposób znaleźć sponsora, ale w tym cała rzecz, żeby umieć to zrobić i dać przykład innym. Jeżeli polska liga ma być silna, to właśnie takie kontrakty powinny stanowić jej fundamenty.
Zastanawiająca jest jeszcze jedna rzecz. To sygnał wysyłany w Polskę odnośnie samego produktu. Na cóż szumnie ogłaszane raporty i wskaźniki wzrostu, jeżeli następnym przekazem jest 10-milionowa kwota, która niejako jest realnym potwierdzeniem jakości ligi. Jak w takim przypadku do szukania sponsorów i negocjacji swoich umów mają przystąpić same kluby? Jak przekonać daną firmę o sponsoring wart 5 mln zł, gdy za podwojoną kwotę ta sama firma nabierze praw, nawet do zmiany nazwy rozgrywek i zamieszczenia swojego logo nie na jednej, a szesnastu koszulkach?
Przegrywamy rywalizację w Europie, bo nasze kluby mają skromne budżety. Związane jest to ze stanem, czy też charakterem naszej gospodarki. Firmy zagraniczne wolą inwestować w krajach, z których się wywodzą. FIAT w Juventus Turyn (17 mln Euro / sezon), zaś Santander Bank w ligę hiszpańską, do której prawa do zmiany nazwy nabył za 20 mln Euro, też za sezon. Na aktywność polskich firm na takim poziomie, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, choć oczywiście cieszy już zaangażowanie Cinkciarza, STS-u, czy Comarchu, który stał się właścicielem Cracovii i zapewnia jej funkcjonowanie na bardzo przyzwoitym poziomie. Oczywiście można ten proces próbować przyspieszyć i tu ważną rolę ma Ekstraklasa, sama zawierająca kontrakty.
Marco FC K-ce
[email protected]