Waldemar Fornalik (trener Ruchu):
- Mecz mógł się dla nas zacząć kapitalnie. Akcję przeprowadził Przybecki, dośrodkował i stworzył wymarzoną okazję do zdobycia bramki. Piotr Ćwielong się jednak poślizgnął. Później gra nabierała tempa, Arka zaczęła grać swoją piłkę. To jest niewygodna piłka, przed którą nie jest łatwo się obronić. Dość łatwo straciliśmy pierwszą bramkę i w końcówce pierwszej połowy Arka miała zdecydowaną przewagę. Druga połowa zaczęła się podobnie, od naszej szybciej akcji. Miłosz Przybecki dostał piłkę trochę wyrzucającą od światła bramki, ale była to groźna sytuacja. Po tej akcji zaczęliśmy nieźle grać w piłkę. Zaczęliśmy atakować bramkę Arki, może nie było jakichś stuprocentowych sytuacji, ale z każdą minutą stawaliśmy się coraz groźniejsi. Niestety padła bramka na 2:0, gdzie wcześniej ustawiliśmy się na dwóch napastników. Wydawało się, że to przyniesie efekt. Bramka na 2:0 w pewnym sensie zamknęła to spotkanie. Widzieliśmy, jak to później wyglądał. Przegraliśmy z kretesem. Powiem w ten sposób: wiemy, gdzie mamy problemy i będziemy robić wszystko, żeby je zlikwidować. Nawet jeśli się nie strzela jakiejś sytuacji na początku meczu, to niekoniecznie trzeba te bramki dostawać. A my dostajemy je zbyt łatwo.
Grzegorz Niciński (trener Arki):
- Najwięksi optymiści chyba się nie spodziewali, że Arka po dwóch meczach u siebie może mieć sześć punktów i stosunek bramkowy 6:0. Udało nam się. Duże słowa uznania dla całej drużyny, która włożyła w ten mecz dużo wysiłku. Zagraliśmy z drużyną bardzo doświadczoną i baliśmy się tego meczu. Wiedzieliśmy, że Ruch ma silne punkty i baliśmy się jego kontrataków. Już pierwszy z nich mógł się zakończyć bramką. Po golu na 2:0 dostaliśmy skrzydeł i przy takiej publiczności, jaka dzisiaj była, nie sposób grać źle. Duże słowa uznania dla drużyny i kibiców, którzy stworzyli bardzo fajne widowisko.
źródło: Niebiescy.pl