To jedna z większych niespodzianek trwającego w Ekstraklasie okna transferowego. Piotr Ćwielong rozwiązał swój kontrakt z VfL Bochum, by po kilku dniach podpisać nową umowę z Ruchem Chorzów. Dla 30-letniego pomocnika to powrót "do domu", co sam otwarcie przyznaje.
Trudno dziwić się tym słowom - wszak "Pepe" to wychowanek chorzowskiego klubu (przez chwilę po sąsiedzku trenował też w szkółce Stadionu Śląskiego). W niebieskich barwach stawiał pierwsze kroki w seniorskiej piłce. Po awansie do ekstraklasy związał się z Wisłą Kraków - z białą gwiazdą na piersi dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo Polski. Ta sama sztuka udała mu się w 2012 roku, gdy był już graczem Śląska Wrocław. Przez rok grał w ekstraklasie dla Ruchu, na wypożyczeniu z Wisły. Z tamtego okresu pewnie najmilej wspomina Wielkie Derby Śląska w 2008 roku, w których zdobył jedną z bramek (3:2).
W 2013 roku parafował czteroletni kontrakt z VfL Bochum. Postanowił rozwiązać go rok przed wygaśnięciem, by znów grać dla Ruchu. Co ciekawe, pomysł powrotu podsunął mu jeszcze w grudniu Mariusz Klimek. - Chciałem jeszcze pół roku zostać w Bochum. Syn chodził tam do szkoły, planowałem że skończy trzecią klasę - zdradza Ćwielong. I nie ukrywa, że były właściciel, a obecnie doradca zarządu ds. sportowych, odegrał w transferze wielką rolę. Podobnie jak dwie inne, ważne dla Ruchu postaci. - Największy wpływ na to, że mój powrót stał się faktem, miały trzy osoby - Mariusz Klimek, pan Alek Kurczyk i trener Waldemar Fornalik. Wiem, że będąc tutaj, dobrze się przygotuję. Wracając do domu, nie będę "kulą u nogi" i będę chciał pomóc Ruchowi.
Jestem stąd!
Usługami zawodnika zainteresowanych miało być kilka innych klubów. Pojawiały się telefony, wstępne zapytania, ale to Ruch okazał się najkonkretniejszy i - co w tym wypadku bardzo istotne - po prostu był bliski sercu Ćwielonga. Piłkarz nigdy nie ukrywał, że Ruch ma w nim szczególne miejsce. - Jestem stąd, z Chorzowa. Kibicowałem zawsze temu klubowi i się z nim utożsamiałem. Wracam do domu i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze - mówi pomocnik. Gdy klub oficjalnie ogłosił jego zakontraktowanie (plotkowało się o tym od kilkunastu dni), w mediach społecznościowych zawrzało, dało się zauważyć euforię kibiców. - Po to gra się w piłkę. Bardzo się ciesze, że kibice za pośrednictwem internetu mnie tak miło przywitali. Mam nadzieję, że tak samo zareagują na stadionie przed pierwszym meczem.
"Pepe", choć posiada konta w social mediach, nie jest w nie zbytnio zaangażowany. Ale zapowiada, że wkrótce może się to zmienić. - Dalej będę prowadził konto na Twitterze. Nie jestem jakoś bardzo aktywny, raczej czytam wiadomości, niż piszę własne. Jak większość ludzi, zamiast kupować rano gazetę w kiosku wolę zajrzeć w internet. Może teraz będę bardziej aktywny? - zastanawia się.
Różnica w profesjonalizmie
Piotr Ćwielong w Chorzowie pojawia się ze statusem doświadczonego, solidnego piłkarza, mającego wzmocnić siłę ognia. Szkoleniowcy dotąd najchętniej ustawiali go na skrzydle, zdarzało mu się też grać jako "dziesiątce", a nawet w napadzie. W nowym zespole będzie mieć silną konkurencję - skrzydła to w tej chwili w Ruchu bodaj najmocniej obsadzona pozycja. Do dyspozycji są przecież Kamil Mazek, Miłosz Przybecki i Łukasz Moneta. - Nie rozmawialiśmy jeszcze z trenerem, na jakiej pozycji mnie widzi. Umówiliśmy się na środę. Przerwa letnia to intensywny czas, drużyna wyjechała na sparing. Ale pewno będzie czas, żeby porozmawiać - zapewnia.
W najbliższych tygodniach pomocnika czeka ciężka praca. Jeszcze jako gracz Bochum miesiąc temu zaczął urlop. Od tygodnia trenuje indywidualnie (specjalną rozpiskę przygotował mu trener przygotowania fizycznego w Ruchu, Leszek Dyja). Ale jak sam przyznaje, brakuje mu kontaktu z piłką i z drużyną. - Musze być jak najszybciej gotowy na ligę - zaznacza. Poza tym musi jeszcze załatwić kilka formalności w Niemczech. - Chodzi o przyziemne sprawy - ubezpieczenia, samochód, a przede wszystkim o zmianę szkoły syna. Nie ukrywan, że fajnie jest być piłkarzem, kiedy nie ma się rodziny. Potem pewne decyzje przychodzą trudniej.
Ćwielong przez trzy lata gry w Bochum rozegrał 39 meczów w 2. Bundeslidze, strzelił w nich gola i zanotował cztery asysty. Dołożył do tego dwa występy i dwa gole w Pucharze Niemiec. - Pierwszy sezon nie był dla nas zbyt udany, walczyliśmy o utrzymanie. Miałem wrażenie, że trener niezbyt chce mi zaufać. Zresztą, nie chcę już mówić na temat tego klubu. Ale na pewno wiele się w nim nauczyłem. Każdemu młodemu zawodnikowi życzę tego, żeby wyjechał do Niemiec i uczył się tamtejszego profesjonalizmu. Jest różnica - twierdzi "Pepe". - Byłem zdecydowany na odejście, bo przestałem regularnie występować. Wiedziałem, że następny rok już nie ma sensu. Po prostu nie grałbym w piłkę. Dzisiaj jestem już tutaj i cieszę się z tego. Nie mogę się już doczekać, kiedy będę trenował z drużyną. Powszechnie wiadomo, że trener Fornalik bardzo dobrze przygotowuje zawodników. Wszystko jest w moich nogach.
Czas powrotów
Niemal w każdym okienku transferowym polscy kibice mogą obserwować powroty rodzimych zawodników po przygodach w zagranicznych klubach. - Wielu zawodników wraca. Na przykład Radek Majewski, z którym mam kontakt, będzie grać w Lechu Poznań - potwierdza Ćwielong. Czy jego zdaniem nasza liga znacząco zmieniła się od momentu, gdy opuścił jej szeregi? - Śledziłem ekstraklase na bieżąco, miałem dekoder. Muszę przyznać, że... nic się nie zmieniło. Ruch też się nie zmienił. Fajnie jest zobaczyć znajome twarze. Pani Renia bardzo się ucieszyła. Przywitaliśmy się bardzo ciepło. To jest bardzo budujące, że tylu ludzi czeka i bardzo miło cię wspomina.
Ćwielong cieszy się więc z powrotu i przebiera nogami w oczekiwaniu na pierwszy występ. W końcu będzie przy Cichej czuł się znowu jak "swój". - Kiedy przyjechałem tutaj na przykład ze Śląskiem, nigdy nie mogłem się odnaleźć na tym boisku. Gdy strzeliłem tutaj bramkę dla Śląska, ani trochę się nie cieszyłem - wspomina. Jego umowa z Ruchem będzie obowiązywać przez dwa lata. - Tak ustaliliśmy. Gdybyśmy sobie założyli trzy czy cztery lata, to też byśmy się dogadali. Nie będzie jednak problemu, żeby przedłużyć tę umowę.
źródło: Niebiescy.pl